jestem straszliwą dętką.
ciężki dzień.
skurczyłem się o kilka centymetrów,
udeptałem.
nogi mnie bolą.
kolana się odkręciły,
stopy odpadły.
tera mam szczudła.
parę dni temu
spojrzałem cóż moja
matuchna ogląda.
jaki wywiad,
widać było po jakości
i fryzurze że to
lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku.
patrzam chwilę,
przerywniki jeszcze dawniejsze,
bez koloru
i powrót do siwego pana
z siwymi bakami.
pytam matki któż to.
- on grał Wołodyjoskiego.
- aaaa, Tadeusz Łomnicki.
no dobra
nic niezwykłego w tym
nie ma i nie będzie,
ale do cholery
skąd to wiedziałem?
nie powinienem,
a jednak
dawniej, kiedy telewizja nie składała
się z setek bezsensownych kanałów
publiczna telewizja
lubowała się w notorycznym
nadawaniu filmów jeszcze wtedy nie pełnej Trylogii,
Krzyżacy, Janosiki, Klosy i Kosy.
ile razy by to już się nie przerobiło
z dziadkiem
zawsze oglądanie tego było
nadzwyczajne i świeże.
zastanawiam się kto jeszcze mojego,
lub zbliżonego wieku
w lot by skojarzył
Wołodyjowski = Łomnicki.
idę o zakład że niewielu.
stanowię ostatnie roczniki
które o tym będą wiedzieć.
w najlepszym wypadku
na hasło
Wołodyjowski
ktoś powie
Zamachowski
. . . dobre i to.
walentynek
miałem nie obchodzić w rewanżu za zeszły rok.
pierdole.
raz
chyba poza jednym wyjątkiem nikt nie raczył
dać znać że głupawe kartki doszły.
dwa.
pierwsze już mi wystarczyło.
ponad to jest jednak przypadek Cienkiej.
Sztefen kiedy któryś tam raz
upijał się ze mną
przyznał mi
to o czym Katarzyn mi wspominał.
nie wiedziałem że na taką skalę
jestem prowodyrem zgrzytów
między nią, a jej mężem.
to tylko kurwa mać
głupie niestaranne kartki :/
jednak kwas.
-Stefan, to nie powinienem?
-Nie.
tyle.
ha!
pokory we mnie tyle
co umiejętności łuczniczych.
w tym roku tylko dwie,
gdzie trafią
to niespodzianka.
zeszłogrudniowy Mikołaj.
rychła zapowiedź
frunącej ręki.
wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem.
mózg płodzi, płonie, czyni
i ma dobry przekaźnik.