hehe.
bransoleta
jest niewypałem :D
cóż,
życie.
wyszła za duża.
dużo za duża.
wpadka
ej no,
nie wszystko może mi się udawać
bez przerwy :D
rozwesela mnie to.
jednakże koncepcja
jak zrobić ją by była
złożona z kilku poziomów
i się nie plątała
to ten koncept działa.
tereee!
myślałem że jeszcze
użyję jej jako obroży dla
kotki,
bo prezencja zacna,
ale kicia ma łeb za wielki :D
historyjka z soboty.
w lokalu spotkałem Pejziego.
gaworzymy,
piwo pijemy
kiedy to podbija do nas jaki jego koleżka.
wita się
na co Pejz wskazując na mnie mówi
-on jest . . .
- . . . księdzem. - wszedłem mu w zdanie.
chłopak nie uwierzył od razu.
no bo jak,
bez koloratki, bez sutanny
z browarem w ręce?
- mnicha szata nie czyni bracie.
kilka głupawych zdań
zabarwionych klerykalizm
i dał się nabrać.
prowadziłem jakąś bezsensowną gadkę
na temat kościoła
utrzymując ją w duchu nabożnym.
Pejz zanosi się śmiechem,
ja też mam ochotę parsknąć,
ale twardo brnę
we własne głupoty.
pierwszy raz w rzeczywistości włączył się
Krzysztof Karabin.
miało nie być dla mnie walentynek
w tym roku.
no ale tak nie można.
ja to lubie.
sprawia mi przyjemność
wywoływanie uśmiechu takimi
małostkami.
już nie w takiej ilości
jak zeszłe.
tera się ograniczę do dwu
i to też nie wyślę.
chcę je dać
do ręki,
uśmiech z ryja widzieć.