Uwaga, rzucam wakacyjnym zdjęciem z morzem w tle! co prawda nos mi sie zmarszczył, przypiekł na słońcu (jest ciemniejszy, ale nie mniejszy, halo, gdzie są Ci mądralińscy co twierdzą, że CIEMNE KOLORY WYSZCZUPLAJĄ?) i wyglądam trochę jak pijany azjata, ale wciąż morze, wciąż wakacje, wiatr we włosach (bez kwiatów) i tak dalej. okej, nie jak te piękne dziewczyny z tumblra z idealną, złotą opalenizną, drinem z parasolką, dwoma paskami materiału w strategicznych miejscach opinającymi się na wystających kościach miednicy, falującymi blond włosami do pasa et cetera. Zawsze zastanawiam się, czy one istnieją naprawdę, czy są tylko pięknym mirażem, przed którym jakiś Geniusz Zła postawił okrutne zadanie - wprawić nas wszystkie w srogie kompleksy i absolutnie pojechać po samoocenie; ja jestem tak bardzo przeciętna i większość ludzi, których widuję odbiega o co najwyżej jedno odchylenie standardowe od średniej. Biorąc pod uwagę fakt, że chwile później dostałam piachem w twarz i wylałam na siebie piwo, (BO WIAŁ HALNY) to wyszło całkiem spoko.
Miesiąc wakacji za mną, przede mną cały sierpień, w tym wesele, na które dostałam zaproszenie plus one, a jedyne plus one, które chciałabym ze sobą zabrać, jest nie zabrawalne (smuteczek), ale skoro szklanka ma być do połowy pełna - kupiłam sobie czerwoną sukienkę, w której wyglądam jak otyła Marilyn Monroe, ale cóż, JAKI KRAJ TAKA MARILYN (wrzucę foto później, huh). No i wrzesień - moja poprawka z przedmiotu o uroczej nazwie 'emocje i motywacja' (chyba nie muszę pisać, że nic jeszcze nie zrobiłam?). Od jutra wracam do mojego healthy lifestyle, bo jak myślę o jedzeniu i ilości pochłanianego żarcia (Z PAZERNOŚCI) nad morzem to zjadają mnie wyrzuty sumienia. Krótko mówiąc, tryb gospodyni domowej mode on, przynajmniej do czasu, gdy nie znajdę jakiejś pracy.
Idę grać w wiedźmina, nawiasem, jak macie zupkę (soup.io), to dodawajcie - alicemeow.soup.io, chętnie porepostuję coś od nowych ludzi, skoro już całe życie spędzam na zupie. *scrol scroll*
Sing me to sleep
Sing me to sleep
I don't want to wake up
On my own anymore