To był jeden z przyjemniejszych dni. Kawa i śniadanie z bratem, zabawy z Grześkiem, obiad już z całym rodzeństwem. Śmiech, ciekawe tematy i zero kłótni. Później odwiedziny rodziców Miśka i nauka. Nigdy jeszcze chyba nie wkręciłam się tak w matematykę.
Rozkoszuję się jeszcze tym wieczorem, bo jutrzejszy dzień już nie będzie tak przyjemny. Mikroekonomia, godzinna przerwa, podstawy zarządzania i 2 i pół godziny matematyki... Powrót dosyć późną porą, będzie już ciemno i nieprzyjemnie...
Ostatnie dni mkną z ogromną prędkością. Nie mam czasu, by zatrzymać się choć na chwilę i wykonać wszystkie zadania, które zaplanowałam. Do głowy wpadają też nowe pomysły, może kiedyś uda mi się je przekształcić w cele i zrealizować. To byłoby coś zupełnie nowego.
Ach, inspiruję się wszystkim dookoła :) Jest pięknie...