photoblog.pl
Załóż konto

Bo to Oda jest do Miejsc,

tych ukochanych, wspominanych, najlepszych;

tych znienawidzonych, przerażających, zbolałych, pełnych rozczarowań;

tych o których strach i wstyd pomyśleć choćby...

 

ALEJKI- te randkowe, ukochane, powracające, ze STAWEM nieumawianego spotkania, obolałym i wrzeszczącym MARSEM i zakazanym KOCYKIEM; AMFITEATREM: tym winnym- policyjnym i tym zupełnie niewinnym, ze zdradzonym zakończeniem książki; z BERLIŃSKIM MOSTEM- do niebezpiecznych spacerów, z krzykiem na ustach i galaretą w nogach, ze złączonymi dłońmi, niby dla bezpieczeństwa; i to miejsce zaraz obok, z małą górką: samotności i przyjaźni, obietnic i rozmyślań, z wytęsknionymi co-rocznymi spotkaniami, które zostały zapomniane i odsunięte w kąt; i obskurną CHATKĄ, zaraz pod, z pierwszymi skradzionymi pocałunkami, w ciemności; kawałek dalej jest też PLAŻA, ta z niebezpiecznym spotkaniem, ta o której myślę zawsze (z niewiadomych powodów) w kontekście nowej szklanki, tej, która już, tak jak moja, starą się stała;

 

WIADUKTY, jeden z nich, ten podpociągowy, z barierką, o którą potrzeba była oprzeć się podczas rozstaniowego spotkania, przypadkowego, w połowie drogi; drugi zaś, ten nadpociągowy, niczym w Neverhoodzie, łączący dwa światy, ten lekki, ŁĄKOWY (z wymuszoną i nachalną prośbą o wsparcie i współczucie) z tym drugim, całkiem POLIGONOWYM - ze spacerami, wspinaczkami, melinowymi imprezami (odebranie piwa-odepchnięcie, spojrzenie-współczucie-ognisko-wybaczenie), budynkami o nierozsądnych decyzjach (no prawie) i ich dachach wspomnianych w pożegnalnym liście (zachowanym, niespalonym, mimo prośby);

 

POKOJE najróżniejsze; z seksualnością chcianą i niechcianą, z ich podłogami, łóżkami- jednoosobowymi i piętrowymi (z historiami: rozstaniową Przyjacielsko-wsparciową, tą zaraz po bezwsparciowej, żałowanej prośbie z oszukaną-i-nigdy-nie-dotrzymaną obietnicą oraz tą bolącą, policzkowo palącą), z sylwestrami, Biblią na regale, leworęczną myszką, papierosowymi parapetami i dachem, z biciem w amoku, zieloną herbatą malinową, młodszymi siostrami, zapasami, składanymi łabędziami, szafą (z datą końcową i ulgą) i nową, ale zaniedbaną prezentową świnką morską; pokoje pełne kłótni, krzyków, simsowych zaręczyn, rozczarowań, sukni ślubnej, rozegranych partii remika, wypitych butelek piwa, wypalonych szisz, zdrad (tych wykonanych, wykrzyczanych, wypomnianych lub opowiedzianych), ze zmierzchowym ślubem (i dziwnym, braterskim wręcz, pocałunkiem), z komputerem (i wysyłanymi reggae'owymi piosenkami, na każde słowo, zdanie, przemyślenie, porównanie, krytykę, prawdę i fałsz); pokoje w mieszkaniach przyjacielskich, obcych i tych domowych (ale także obcych), nierozrozumianych, bolesnych, trudnych, z wyrytym HATE na środku kanapy;

 

w tych mieszkaniach były też ŁAZIENKI, taka z płaczem przez-wyśmianym-po-wyznaniowym-po-trudno-i-głupio-rozmowowym oraz ta, w której, stojąc przed lustrem, obiecałam sobie mieć dwa tytuły przy nazwisku (i co? udało mi się).

 

A skoro o mieszkaniach mowa to miejsca również te POD-MIESZKANIOWE i POD-DOMOWE: z odrapaną ścianą klatki, ze wspomnieniami na ustach, tęskniącymi dłońmi i rozważaniami "a co by było...?"; z wymalowaną tęczą na ulicy, z przytulaniem i symbolicznymi buziakami w policzek, z trudnymi decyzjami, by jednak spróbować, miejsca na klatce, gdy krzyczałam "wróć!", bo wiedziałam, że słowem spieprzyłam wspólne robienie placków; te przy domofonie- wulgarne i zaczepne w moją stronę, ale również te, gdzie to ja wydzwaniałam, dobijałam się wręcz i groziłam- w bezsilności; to miejsce z Rihanną i jej parasolką, a także to, gdzie dałam ostatni pocałunek, twierdząc, że rozumiem i zaczekam- nie zaczekałam, nie było na co, po co, nic;

 

Był też pewien DOMEK z Młodymi Wilkami, OBDARTA KANAPA z pierwszymi Żubrami i pustą butelką; OGRÓDKI DZIAŁKOWE z pijanymi słowami i czynami, których, choć złe, nigdy nie żal mi było; miejsca z BILARDEM- tym pierwszym i zabronionym (jak wszystko, a jakże!), tym następnym pierwszo-randkowym i jeszcze kolejnym, już obrączkowym; KOŁO PRZYCHODNI- ze zmianą decyzji; to z coming-outem tuż OBOK SZKOŁY; miejsce W POCIĄGU z TYM telefonem... niespodziewanym, zastygłym w bezruchu, niedowierzaniu, że jak to? (wciąż jest mi źle, że mu nie wierzyłam) i w drodze na GALLA, z zieloną sukienką, trzęsącą się ręką i papierosem; ŁAWKA NA CMENTARZU, gdzie trzymaliśmy się za ręce; pod-HAHowy MOST z płaczem wspólnym i kaczką; obiecany RÓG BALKONU w przedślubną noc i pełne stresu SKRZYŻOWANIE DRÓG dnia następnego; WODY: przedDębnowe, te całkiem brudne- kanałkowe i chrztowe- zielonoświątkowe.

 

To taka moja mała spowiedź (najszczersza, choć wciąż niepełna).

 

Właściwie to planowałam jakieś ładne i wzniosłe zakończenie,

Takie, że "to już jest za mną" czy coś.

Ale to nie prawda.

 

Albo też po prostu dopisać ostatnie,

najkochańsze miejsce

Jego ramiona.

Ale.

.

Mam tylko nadzieję, że to zrozumiecie.

Że Wasz sens i ważność z tego wyczytacie.

Dodane 31 MARCA 2019 , exif
359

Informacje o zamyslonaslowami


Inni zdjęcia: Ja pati991Modelki i niechcące pozować. biesikRelax doris1819Dekoracje doris1819Wiosna doris1819Wielkanoc doris1819Wiktor i Julia doris1819Moje kochane doris1819Nikodem doris1819Z melą doris1819