Jesli masz choc odorobine Szacunku do mojej osoby, to to przeczytaj.
Nie miałam żadnego snu od ponad trzech lat. Zawsze, gdy zamykam oczy, to gdy je otworzę za kilka sekund, jest już ranek.
Ale nie o tym dziś chciałam opowiedzieć. Ponad trzy lata temu miałam sen, niczym Martin Luther King. Jednak on śnił o końcu rasizmu, ja zaś śniłam o wolności. W tym śnie miałam swój własny dom, właściwie małe mieszkanie i nakryty ceratą stół. Tak dobrze go pamiętam, bo to właśnie na nim pisałam swój list pożegnalny. Leżało na nim kilkanaście plików papierów, każdy zaadresowany do kogo innego. Zawarłam w nim wszystkie moje przemyślenia na temat danej osoby - Martynie dziękowałam za szaleństwa, jakie wspólnie przeżyliśmy, jak czerpalysmy z życia pełnymi garściami i jak zapomniała o mnie z dnia na dzień, po ponad dziesięcioletniej przyjaźni. Dziękowałam siostrze, że jako jedyna akceptowała mnie takim, jakim jestem, mimo że jest ze mnie kawał suki. I tak dalej...
Gdy skończyłam pisać, a była to czwarta rano, na co wskazywał stary, plastikowy zegar umieszczony nad kuchnią, wziełam gruby zwój liny...
... i wsadziłam go do plecaka, zakładając go i wychodząc na podwórze, do garażu. Tam czekał rower, gotowy do drogi ku wolności.
Telefon został w domu. Wypowiedzenie z pracy także leżało gotowe na stole. Pieniądze za rachunki wraz z nimi w kopertach czekały na ,,szczęśliwego znalazcę". A ja wyprowadziłam swój rower, wiedząc, że już nigdy nie powrócę - zrobię największy rachunek sumienia w dziejach. Wyjadę wprost przed siebie i nie będę myślała o tym, że jutro czeka mnie praca, wizyta u znajomych czy kolejna nudna randka. Będę wolny i zrobię Największy Rachunek Sumienia W Dziejach. Właśnie tak to nazwałam.
Najpierw pojadę na północ, do Gdańska, a potem w góry, by ostatecznie pożegnać się z Polską. Podczas jazdy będę rozmyślała o tym, czego żałuję w swoim życiu, czy zaprzedałam swoje marzenia, czy sprawiłam komuś przykrość, czy komuś pomogłam zrozumieć lepiej życie lub dałam komuś siłę, by żyć. O wszystkim. O każdym dniu mojego życia, jaki tylko pamiętam, analizując go , spisując go na starty, lub wspominając z uśmiechem na twarzy.
Była czwarta rano. Wszystko było gotowe. Złapałam głęboki oddech i krzyknełam z całych sił na ulicy, a odpowiedziało mi kilka nerwowych psów. Para z moich ust leciała całymi kłębami niczym chmury, które tak jak ja - przebywały olbrzymie odległości absolutnie niczym się nie przejmując.
I... Wyjechałam, zostawiając pracę i rodzinę. Czy płakaliby po mnie? A może wyklęli? Szukaliby? A może zapomnieli?
Nie wiem.
W tym śnie, zaraz za granicą Chojnic, czyli mojego miasta, potrąca mnie czterdziestolatek z kozią bródką i wąsami do samego pasa, łamiąc mi nogi. Ostatnia scena odbywa się, gdy leżę w szpitalu i patrzę pod kołdrę - na amputowane nogi.
Marzenie legło w gruzach.
Do tej pory, gdy jeżdżę na rowerze i jestem o krok od zostawienia tego wszystkiego za sobą, przypomina mi się czterdziestolatek z wąsami do pasa, i wracam zrezygnowana do domu, do świata, którego nie rozumiem i nie chcę zrozumieć.
Od tamtej pory nie mam snów. Ani jednego. Może wydawać się to dziwne, ale mi nie przeszkadza. Jeżeli mam mieć takie sny, jak ten, nie chcę ich w ogóle.
Także trzy lata temu ostatni raz płakałam. Właśnie po przebudzeniu z tego koszmaru.
Dziękuję mojej podświadomości, że już mnie nie nęka takimi obrazami.
Jednakże nadal tli się we mnie iskra, która kiedyś zapłonie i sprawi że spopielę się w wolności, wyjeżdżając stąd. I nie będę bała się żadnego wąsacza. Jedynie wizja porażki może nam przeszkodzić w osiągnięciu celu. Swoich marzeń. Jakie by nie były.
Inni zdjęcia: 1407 akcentovaAktualne zdjęcie dawstemoja śliczna patkigdmoja kicia patkigdja patkigdja patkigd:) dorcia2700Dzień kobiet szarooka9325... thevengefulone... thevengefulone