pamiętam ten dzień kiedy zabrałem cię do siebie i przy wszystkich, braciach, rodzicach i kumplach oznajmiłem, że jesteśmy razem, że cię kocham i niezależnie od tego czy mnie zaakceptują będę z tobą. nie wiedziałaś wtedy co ze sobą zrobić, stałaś obok mnie w drzwiach salonu z wielkim strachem, z nogami jak z waty i tysiącami myśli. wszyscy wbili w nas wzrok i z niesmakiem na twarzy zaczęli marudzić, że nie jesteś odpowiednią dziewczyną dla mnie, że nie zaakceptują cię i nie chcą widzieć w tym domu. czułaś jakby ktoś uderzył cię pięścią w twarz, zrobiłaś krok w tył i ruszyłaś do wyjścia. z salonu rozległ się głośny śmiech, jego mama wybiegła za tobą i na siłę wdarła do salonu. - żartowaliśmy, przecież wiesz, że każdy z nas Cię tu bardzo lubi i naprawdę cieszymy się, że zechciałaś tego debila, może w końcu zmądrzeje. - powiedziała i rzuciła mi się na szyję. od tamtej pory czułam się jak członek ich rodziny a dla jego kumpli byłam jak młodsza siostra