Dziś za oknem pada deszcz, ulica pełna Bożych łez.
Ostatnie tango tańczy życie i śmierć, ktoś zrzuca krzyż, ktoś zaczyna go nieść.
Zaciśnij pięść, oko za oko, krew za krew, tą drogą po to co pisane mi jest.
Co słyszysz? Demonów krzyk, czy aniołów szept?
Dobry Boże, po raz ostatni.. prowadź mnie.
Chciałabym normalnie zasnąć.
Dzisiaj.
W Twoich ramionach.
Bez poczucia winy.
Bez bólu w sercu, który rozsadza mój umysł i ciało.
Bez smutku w mokrych od łez oczach.
Chciałabym wiedzieć, że jutro będzie lepsze od dnia dzisiejszego.
Pragnę, abym zasypiając, na ustach miała uśmiech.
Jest tyle rzeczy, które wręcz zaśmiecają moją głowę.
Tyle spraw, które nie są na swoim miejscu.
Tyle bólu.
Tego chujowego bólu, który towarzyszy każdemu z nas.
Tyle nienawiści i cierpień.
Kurwa mać.
Niedługo święta...
Oby wszyscy spędzili je w pełnych rodzinach.
Przy stole pełnym pysznych potraw...
Z uśmiechami na twarzach i miłością w sercu.
Jego cieplutka bluza, szlugi, browce, spacer. ON.
Dobranoc, misie!