Nowy brzask budzi nas kolejny raz, choć wczoraj prosiliśmy mocno Boga by ten płomien już zgasł, a tu masz, podniosłes wrzask jak w czas swych narodzin, bez łask plan nie wychodzi, młodzi wolą się uszkodzić, żyć w zwidach, daj speeda, przecież następnego dnia nie widać, lepiej tego umilac, wrażenie, że myślenie o jutrze sprawia nam cierpienie, zapomnienie, dla nas może nie być jutra, rzeczywistość smutna, skrywana gdzieś głęboko, osiedlowy kokon, trzeba go opuścić, ale iść nie ma dokąd, i to jest ten kłopot, rozglądam się, w długość i w szerokość sięgam, niby uśmiech i melanż, a jednak udręka, wiec wykluczę rap pouczeń, na nic zda się też morał, gdy psychika jest chora, plany na przyszłość, co najwyżej od rana do wieczora.