Przepraszamy, że tak rzadko dodajemy notki.
LUBIĘ /e.
Ty jesteś bohaterem swojej bajki, nie pozwól żeby ktoś inny się zakradł i odebrał Ci prace. / zajebisteopisyyx3
Ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkócej.
Było w nim coś niesamowitego. Coś co pragnęła odkryć, co nie dawało jej spać. Był w każdej sekundzie, minucie i godzinie. Był zagadką na resztę życia.
Jego oddech znów graniczył na naszych wargach. Jego dłonie dodawały kolejnych dreszczy na moim ciele. On sam znów sprawiał, że chciałam go więcej, ale nie tym razem, odepchnęłam go mówiąc - swój czas już miałeś, przykro mi kochanie.
Gdy będziesz miał na serio wyjebane, nie będziesz pisał wszystkim w około i rozgłaszał światu, że masz wyjebane. Czemu? No bo będziesz miał na to wyjebane.
A Twój zapach, który zostawiasz codziennie na mojej kurtce i szaliku wystarcza mi jedynie na kilka godzin. Potem przestaję prawidłowo funkcjonować.
Mówił do mnie szeptem, tulił, byłam szczęśliwa czując Jego bliskość, a jedynym zmartwieniem był strach, że kiedyś to wszystko się skończy.
Chciałabym się cofnąć w czasie. Wybrałabym te chwile, w których siedzenie z chłopakiem w ławce lub nieposiadanie ulubionej lalki były największymi problemami życiowymi.
Oni mówią, że Disneyland jest najszczęśliwszym miejscem na ziemi. Widocznie nigdy nie byli w Twoich ramionach.
Bezsilność miażdży nadgarstki, kruszy obojczyki, miesza myśli i każe martwić się o czyjeś bezsenne noce i potłuczone szklanki bardziej niż o swoje własne.
Tak po cichu ci powiem, że cię kocham. Powiem ci do ucha, aby nikt nie wiedział jaka jestem naiwna.
Lubię patrzeć na Ciebie jak nieudolnie próbujesz zamaskować fakt, że przed sekundą tak intensywnie się we mnie wpatrywałeś.
W moich oczach krzyczę o kawałek Ciebie.
Nie, nie wystarczało mu, że swoim istnieniem wbijał jej nóż prosto w serce. Musiał jej jeszcze codziennie o sobie przypominać i upokarzać ją na każdym kroku.
Dopiero, gdy znajdziemy się na dnie dostrzegamy, jak wysoko w życiu zaszliśmy.
Codziennie suszę mokrą poduszkę na grzejniku, parzę się w język gorącą herbatą, siedzę w dresie, i patrzę przez okno szukając szczęścia.
Moje źrenice, są zbyt rozszerzone, od nadmiaru kawy, oraz nadmiaru Ciebie w mojej podświadomości, abym mogła zasnąć.
Trzecia nad ranem. W związku z bezsennością, bezsilnością i bezmiłością. Jestem zżerana przez własne myśli.
Żebyś zniknął. Żebyś się ulotnił. Żeby Cię nie było w głowie. Potrzebowałam na to sto siedem dni. Sto siedem dni życia wspomnieniami, które podlewałam łzami. Skończyło się. Nie ma nas. Nie ma Cię. Od teraz tylko Ja.
Ktoś mi powiedział, że nocami włóczysz się ulicami, siadasz na ławce, chowasz twarz w dłoniach i zawstydzasz gwiazdy.
Ucieknijmy tam, gdzie powietrze pachnie deszczem, a słońce oświetla niedzielne poranki. Ty weźmiesz swój uśmiech, ja poczucie humoru. Będziemy smakować dni tydzień po tygodniu.
To jest tak silne, że wraca do mnie w snach. Przewracam się, leżę, nie mam siły by wstać. I biorę ciężkiego powietrza oddech, które cedzę przez gardło tak, że jest mi nie dobrze. Pluję krwią w około płoną pochodnie. Brakuje mi siły, leże, pomóż mi się podnieść.
Dostrzegłam Twoje spojrzenie skierowane w moje odbicie w szybie, zmieszałeś się spuszczając wzrok ale nie dostrzegłeś że moje serce biło wtedy szybciej.
Papierosy tej nocy bardzo mi smakowały sama nie wiem dlaczego. Może to była wina przepełniającego mnie żalu i tęsknoty? A może po prostu papierosy zawsze smakują lepiej w połączeniu ze łzami.
Nie chcę Cię. Twoich dużych, błyszczących, chłopięcych oczu. Nawet tych słodkich, czerwonych ust. Nawet serca, które pukało, kiedy byłam do Ciebie przytulona. Po co? Przecież i tak odejdziesz..
Jeżeli nie możesz pogodzić się z odejściem drugiej osoby oznacza to, że wcale nie jesteś silnym człowiekiem.
Miłość się wypali i nienawiść się wypali, aż na koniec nie zostanie