Ostatnie lata to niestety czas niekończącej się pustki , smutku i przygnębienia. Nie pamiętam już kiedy się uśmiechałam , nie wspominając się o głośnym śmianiu. Nie pamiętam już kiedy spędziłam z kimś czas. Nie pamiętam już kiedy przy kimś zasnęłam i się obudziłam. Nie pamiętam już kiedy z kimś zjadłam śniadanie czy obiad. Nie pamiętam kiedy obejrzałam film w czyimś towarzystwie.
Nie pamiętam romantycznego spaceru a przecież kiedyś tak bardzo to lubiłam. Nie pamiętam namiętnego pocałunku choć kiedyś bardzo takich pragnęłam. Nie pamiętam już dotyku dłoni czy zapachu skóry kobiety.
Nie pamiętam już nic z bliskości i czułości..
Dziś żyje sama ze sobą. Kiedyś można powiedzieć że częściowo lubiłam swoją samotność. Nikt mi niczego nie narzucał ani nie rozkazywał. Nie pouczał. Nie naprzykrzał się..
Dobre czasy samotności jednak się skończyły. Bardzo mnie ona dotyka. Dotyka w miejsce , w które dotyk najbardziej boli..
Walentynki , święta Wielkanocne , majowy weekend, letni odpoczynek czy święta Bożego Narodzenia spędzam w pustce.
Wszystkie dni spędzam w pustce. Czy ona kiedyś się skończy ? Czy to co mnie boli znajdzie w końcu swoje ujście ? Czy już zawsze będę sama ?
Chciałabym potrafić się otworzyć i zaufać. Zakochać się i znów poczuć motyle w brzuchu. Znów czuć ekscytację. Znów po przebudzeniu myśleć o kimś. Zasypiać z myślą o kimś. Biec z radością na spotkanie.
Tylko moim marzeniem jest już teraz się nie rozczarować. Nie że się skończy po stu dniach jak największe szczęście kiedyś..