Dzień dobry, witam serdecznie!
Jest trochę po godzinie siódmej, a ja stawiam was na nogi. Nic na mnie nie czeka dziś ważnego, a jednak od 5:30 nie potrafię spać. Pracy aktualnie nie posiadam bo się zwolniłam oficjalnie wczoraj, czekam na wiadomość o jakimś wyjeździe do Holandii. No zobaczymy czy dziś się ktoś odezwie... Mam nadzieję że tak, właściwie nie tylko ja bo mój przyjaciel również który wyjeżdża ze mną i przede wszystkim mój chłopak który tam mieszka... To skomplikowane naprawdę.
Ale odnoścnie czego znów tutaj szukam...
Córka marnotrawna wraca na stare śmieci. Posty pousuwałam bo to był dramat, za dużo starych wspomnień, których właściwie nie chcę pamiętać i to nie przez to że są dla mnie bolesne, ale po prostu patrząc na to z perspektywy czasu niedorzeczne.
Znów się dietuję. Właściwie to zaczęłam od 27/07 czyli tuż po moim powrocie z drugich wakacji i ważyłam wtedy 74,2kg. To dopiero dramat. Chyba moja najwyższa waga w historii. Przypomnę że mam 172cm wzrostu i cholernie głupią figurę typu gruszka. Także wyobraźcie sobie jak monstrualnie muszę wyglądać.
Z tego dnia nie mam żadnych pomiarów i żadnych zdjęć- no wiadomo jakieś wakacyjne bym chyba wygrzebała...
No istny dramat...
W tym dniu powiedziałam sobie dość, poszłam wieczorem kupić karnet na siłownię i tak sobie kręcę cardio i jem zdrowo. Co więcej- nawet rzuciłam palenie. Jak się brać za siebie to pełną parą.Dziś mija 15 dzień odkąd nie palę.
A na zdjęciu ja w przyszłości. Daj Boże
A byłam już tak blisko poprzednim razem...