Teraz w cieniu Filadelfii.
Skóra mi schodzi drastycznie z ramion i włosy tracą kolor siły nienaturalności.
Idę chodzić ulicami, iść na kawę, któej nie pijam, a jadąc w samochodzie dziś rysowałąm czarną kredką postacie z słuchawkami, zatopione, czerni odcień mi zastygł na palcach.
Na siłę nic nie zrobisz, na siłę nic nie zrobię.