sprzed pół roku. ;f
dostałam arkusz, przeczytałam zadania po czym po trzech kwadransach prób wpadnięcia na to jak je rozwiązać pierdolnęłam wszystkim i wybiegłam z sali ze łzami w oczach - bardzo prawdopodobny scenariusz matury z matematyki.
geografia ssie, nie mam ochoty się jej uczyć chociaż gdybym się minimalnie postarała to mogłabym mieć czwórkę na maturalnym. ale chuj mnie obchodzi w jakiej erze gdzie jakie złoża powstawały?
w ogóle chuj mnie obchodzi objętość molowa helu?
chuj mnie obchodzi ciśnienie wywierane przez słup wody?
chuj mnie obchodzi dzielenie wielomianów?
chuj mnie obchodzi spermatogeneza?
chuj mnie obchodzą kochanki Mickiewicza?
chuj mnie obchodząwojny religijne?
chuj mnie obchodzi mój procent przedsiębiorczości?
chuj mnie obchodzą zdania warunkowe?
chuj mnie obchodzą okoliczności używania konstrukcji il y a?
chuj mnie obchodzą techniki serwowania?
chuj mnie obchodzi podział mandatów?
chuj mnie obchodzi homogenizacja?
no właśnie, chuj mnie to wszystko obchodzi.
chuj mnie obchodzi, że pani z matematyki ma problemy, nie musi ich odreagowywać na klasach.
chuj mnie obchodzi, że pani z wfu jest w ciąży, ciężarne z odrobiną oleju w głowie nie pchają się z brzuchem tam gdzie po sali lata tyle piłek, że wzrok za nimi nie nadąża.
i chuj mnie obchodzi, że masz zegarek za sześć stów, bo ja nie mam zegarka w ogóle.
chuj mnie wszystko obchodzi i gdyby nie wyciągano mnie co rano siłą z łóżka to przysięgam, że nie wyściubiłabym spod kołdry nosa na własną odpowiedzialność. mam wyrodnych rodziców, którzy wyganiają mnie co rano z domu, mam wyrodny statut szkolny, który dopuszcza dwa dni nieobecności usprawiedliwionych przez rodziców, a psychiatra nie da mi usprawiedliwienia mojego nie mogę, mam wyrodny kraj, który wymaga obowiązku szkolnictwa do osiemnastego roku życia, który na szczęście za trzy miesiące osiągnę. przez tą zmasowaną wyrodność musicie znosić moje humory, najczęściej złe, ale chuj mnie to obchodzi, bo to nie moja wina.
Gajowa. ;*
głośnym strzałem w swoją głowę rozpoczynam rzeź idiotów.