spokojnie, cokolwiek się stanie
kontynuując myśl z poprzedniej notki, że pieniądze, kurwa, rządzą światem, to zapowiada się koncertowo genialny listopad, o ile właśnie fundusze pozwolą. wszak plan mam ambitny
6.11 - EastWest Rockers (Waszka, jeeeeedźmy!)
7.11 - Renton
11.11 - Natural Dread Killaz i reszta (ej Klu, drugi raz w tym roku! ;d)
13.11 - Dick4Dick
29.11 - Lao Che
30.11 - Cool Kids of Death
nigdy w życiu nie było tak koncertowego listopada, koncertowego to właściwie nigdy, w zeszłym roku tylko Myslovitz.
jak będę dorosła i bogata to zrobię w Żorach pierwszy klub przystosowany do organizacji koncertów i przynajmniej raz w tygodniu będą w nim zajebiste koncerty zajebistych zespołów, ot co!
a teraz twoja stara spermatogeneza i twój stary twierdzenie bezouta czyli biologia i matematyka jednocześnie. jest fajnie, bo jutro po południu geografia, a pojutrze Dziady i Konrad Wallenrod. gdyby Mickiewicz nie umarł na cholerę, to moja klasa z chęcią pozbawiłaby go życia.
o, i w ogóle hahaha Pitu przyjeżdża na Rentonów po czym zostaje u mnie, 11 idzie ze mną na NDK, a 13 na D4D, bo czasem fajnie sobie pomarzyć, nie?
ja równym tempem podążam przed siebie, a bicie serca wyznacza czas!