Wstał. Nie zbliżyła się. W tym momencie dokonywał się akt, który miał uświadomić im kto przejmie ster.
Stali tak naprzeciw siebie, wpatrzeni w swój lęk.
Doszło do niej, że to ona czuje się jak gość. On był tu gdy przyszła. Czekał na nią. Jego oczy zabłysnęły pewnością i jakimś rodzajem radości. Zbliżył się o kilka kroków.
- Jesteś.
- Zgubiłam się. Zamknąłeś okna na wszystkie moje wschody słońca. Mógłbyś je otworzyć?
- Tutaj nie ma okien. Nigdy nie było.
Ona, która pozornie była właścicielką swego wnętrza stała się jego gościem. Wszystko było dla niej obce.
Cała zamieniła się w pytanie.
On był odpowiedzią.