Ciekawe poczucie celowego zapomnienia towarzyszyło mi do samego kresu podróży. Trzeba to wyprzeć w głąb siebie, tak... bardzo do środka by nie czuć i móc żyć.
Miarowy stukot paznokcia o kierownice, kiwnięcie głową, czerwone, żółte, nadzieja. Jedziemy.
Prowadzenie samochodu to jedno z najbardziej relaksujących zajęć. Nie ma nic lepszego niż ciepłe wnętrze, nagrzanego słońcem pojazdu i miarowy ruch kół w rytmie uroczo kiczowatej piosenki pop, nadawanej w radio. Uśmiech sam wypływa na usta. Nie myśleć.
Obnażona nagością, zarumieniona, zawstydzana przez patrzących, dotykana, często brutalnie przez fachowe dłonie. Jednak wciąż pełna dumy. Patrzy na mnie, zgniłymi parapetami oczu. Zaprasza do swego wnętrza.
- Kiedyś będę piękna - mówi - Już niedługo.
Kocham jej ciepłe korytarze i brudne palarnie. Aktualnie to moje centrum wszechświata. Każde słowo, które wibruje we wnętrzu tego budynku jest jak złoto.
Wnioskuje więc, że jestem bardzo bogata.