Tyle tu nowości, nowych zdarzeń, photoblogów i photoblogowiczów, że ło-ho-ho.
Piszę.. w zasadzie czemu ja piszę?
Ano, dlatego, że musze sobie w końcu gdzieś się powyżywać i powyżalać. Swoją drogą czytając stare notki mojego autorstwa przypomina mi się ta przeszłość, śmieszna, czasami po prostu żałosna. Nie tylko notki. Zdjęcia też. ^^
Nie tylko fbl się zmienił, nie tylko wasze szanowne życie, ale także moje.
Koniec roku szkolnego, wakacje, koniec wakacji, początek, wejście do nowej klasy,
szok przeżyty po zetknięciu z nauczycielami, znacznie wyższym poziomem niż w klasie poprzedniej,
a pomimo tego lajcie, jaki tu panuje.
Więc co, należy wziąć się do roboty, wybrać naukę a nie resztę jakiś rzeczy niższego stanu, tak?
Więc zapiski, biurko zawalone dodatkowymi książkami, słowkami, informacjami o sprawdzianach kartkówkach, numerami ludzi, których dopiero co poznałam, ciuchami wyprasowanymi
i innymi wszelkimi rzeczami, na które nie miałam czasu, żeby pochować,
poszprzątać ani zrobić zupełnie i doszczędzie,
w pełnym znaczeniu tego słowa: NIC.
Nie tylko zmieniło się moje nastawienie do nauki, lecz także do życia i ludzi.
Wielki kopniak w tyłek jaki dostałam pod koniec wakacji naprawdę dał mi do myślenia.
Obiecałam sobie (taa, znowu, obiecanki-cacanki) to, co zwykle.
I oczywiście obietnicy dotrzymałam.
Prawie.
W kazdym razie we wrześniu i na początku października olałam doszczędnie życie towarzyskie.
I wyszło mi to na dobre - o dziwo... Mniejsze przejęcie, chociaż bardziej uczuciowe.
Sprawy szkolne, pozaszkolne, wolontarait, kółka, samorząd doprowdziały w końcu do wycieńczenia mojego umysłu. Akurat zaplanowana dyskoteka (na której, notabene, MUSIAŁAM być) odciążyła mnie od wszelkich starań. To co.. powracamy do prawdziwego życia? Tak, tak. Stara miłość nie rdzewieje. Miłość, strasznie śmieszne, naprawdę. Ale, ale.. oszukać samej siebie się nie da.
Nie da się, chociaż próbowałam milionem sposobów i jeszcze jednym.
Wyszło i niesamowicie się cieszę z tego, co jest. Brak czasu dla siebie? Phi. Brakuje doby? Śmieszne. Skoro teraz, gdy nauka tak w zasadzie jest równa jeden piątej tego, co będzie w dalszych latach, to musi jej wystarczyć!
I wystarczy, bo ja tak chcę.
Czekam sobie teraz na wycieczkę, tą upragnioną wycieczkę, a jescze zostało 19 dni, już w zasadzie 18.
Tylko, żę problem jest jeden. Ten cudny tydzień minie.
I co ja wtedy pocznę, przepraszam bardzo?
A on? Skoro mnie już niezna, to jego stara. Ta straszna ochota złamania mu szczęki, po jego beznadziejnym spojrzeniu na mnie od stóp do głow była znacznie silniejsza ode mnie.
Znowu jednak przeszłam samą siebie, siedząc na tym zimnym murku..
Taa, nie ma to jak ostatnie dni spędzonew towarzystwie panów. Serdecznie pozdrawiam: Żeromskiego, Misztala oraz uwielbianego przeze mnie pana Fałatowicza.
I dziękuję temu ostatniemu, za mile spędzony cały ten wolny czas.
No, to by było na tyle.
Zdjęcie autorstwa, oczywiście pana Piotra.