Bardzo podoba mi się, kiedy opazurzone sowicie ręki wychodzą ześcian.
zewsząd.
Bardzo podobają mi się k-raczące wrony śpiewające do tyłu.
Ale bardziej wole kolory.
różową świeczkę (przysięgam, pozbądźcie mnie ręki) palącą się już od lat, stojąc na moim biurku.
i te fajne stworki biurkowe.
kolorowe (może to od tej świeczki).
z kurzu.
a wosk nie leci, chociaż to normalne przy świecach.
---
kolacja przy świecach.
byłem kiedyś.
białe talerze, świece, obrusy.
białe twarze, bo nie wiadomo, co mówić w takiej jadalni dla wariatów.
a u warietów - też byłem kiedyś.
biało.
wariatkowo to jakby odwyk od kolorów.
bo jak zwariujesz, to masz ich za dużo.
ale ja lubię kolory.
są bardzo ładne.
kolorowe.
pamiętam - kiedyś poznałem takiego klowna.
pana klowna.
kazał na siebie mówić.
to znaczy w zasadzie nie wprost.
trudno będąc umalowanym panoszyć się.
zszedłem więc z nim kiedyś schodami do kolorowej klauniej piwnicy.
a raczej szalonej.
miał tam kolorowe lizaki, kredki, słoiki z kolorowymi motylami.
chyba je karmił, bo wciąż latały.
miał też lustra.
ale pomalowane.
mówił, że się nie przegląda, bo boi się zobaczyć odbicie.
przyszpilony uśmiech nie pasował do nieuśmiechliwego od wielu dawien serca.
ale do kogo się uśmiechać, jak nie ma się już nikogo bliskiego?
można szukać.
kogokolwiek.
ale przecież to już nie będzie ta sama bliskość, co z tym kimś pierwszym.
to dziwne, jak bardzo świadome życie, spędzone na zastanawianiu się może nam się samo.
krzyżować, plątać, zapętlać, supłać, a potem pruć i pieprzyć.
a ty nie pieprz, bo będziesz miał dzieci.
kto chciałby dzieciaka z kobietą o tak pięknej, a zarazem smutnej twarzy?
z której śmiech drwić, a strach traktować ją poważnie.
bo kto, pytam poważnie - mógłby mieć tak kurewsko smutną twarz?
jedynie niepełny (niepewny?) rozumu.
niespełna.
duży z sera.
na fajnym księżycowym papierze plączą się litery.
'zalecam tabletkę dziennie'
zalecać to się możesz.
ale nie do mnie, 'chuju'!
i bach.
po mordzie.
nie-raz.
zaraz za to do wariatów.
kaftanik, musiałem wyglądać ładnie.
a on fizys i tak miał jak alkoholik-pedofil.
nie lubię takich połączeń.
albo jesteś komuch.
albo jesteś nie-komuch.
więc - albo pijesz albo gwałcisz dzieciaki.
bez kurwa przesady.
za to w morde dałem.
ale wracając do przeraźliwie.
twarz smutna i to tak, jest...
śmieszna.
twarz klowna za to przeciwnie - jest smutna, chociaż niby-wesoła.
to ciekawy paradoks.
jak ten, że dwa pociągi, które jadą na jednym torze w przeciwne strony, ten z taką prędkością, ten z taką, wyruszając o tej i o tej, nigdy w siebie nie pierdolną.
bo widzisz, ja potrafię sobie wymyślić, że jest coś takiego jak zwrotnica.
i jeśli nie tak normalnie, bez pocenia się, to zawsze zostaje ostatnia chwila, żeby pociągnąć za wajchę.
i nie ma tragedii.
chociaż, to że nie - może też wynikać z tego, że nie umiem tego obliczyć.
i dla mnie byłoby to dość paradoksalne.
Mam na myśli zeno.
nieobliczalność w ogóle jest paradoksalna.
ale zostawmy.