Równie dobrze mogłabym nic nie napisać. Ale dzisaj miałam, w zasadzie od pewnego czasu mam klatki czasu z lat 2006 - 2009. Jak wakacje spędzało się z żorską księżniczką, jak zostałam 'spąsorem', jak była masa ognisk i pełno wycieczek po wytartych chodnikach, jak żyło gimbusiarsko wedle alternatyw, jak jeździło na koncerty do ZG za gówniarza i się cieszyło, że późno wracasz do domu, jak zajar był z każdego pogo, jak poznawało nowych ludzi, jak w makdonaldach śmiało z ludzi tłustszych niż 3-dniowy olej do frytek i ich paraboli lotu, jak maniaczyliśmy każdą piosenkę Myslovitz, jak stawiałam z Anitą pierwsze dźwięki na gitarze, jak pierwszy raz próbowało się browaru ze znajomymi jeszcze w Stajni Komara i schlało na potęgę.
Dopiero chyba zdaję sobie sprawę z tego, ile chwil mam już za sobą i ile mojego życia minęło.
Dzisiaj wakacje spędzam zupełnie inaczej, dzisiaj albo przejmujesz się pieniądzem, albo masz wyjebane i kupujesz ostatnią paczkę fajek, dzisiaj za ogniska i wędrówki przychodzi laptop i świat wirtualny, alternatywa ustąpiła na rzecz muzyki z Azji, a ZG stała się codzienną rutyną ze względu na pracę oraz uczelnię, pogo dobrego nie uświadczysz bo wracasz każdego dnia późno do domu - żresz, idziesz spać i uczysz się. Dziś makdonald funkcjonuje na numerki, zamiast tego wolisz kubełki z KFC, dziś Myslovitz z innym wokalistą, z którym wypiłam kilka piw na koncercie po wbiciu jako niezapowiedziany reporter, dziś pracujesz jako producent i tworzysz swoją muzykę już nie w oparciu o gitarę, ale i masę innych dźwięków. Dziś nie ograniczasz się z piciem i nikt nie pyta o dowód, a Kuba nie używa znajomości z barmanką żeby kupić 10 piw.
I mimo wszystko tak cholernie się uśmiecham, bo Ci ludzie dali mi jedne z najlepszych wspomnień w życiu.
odwrócimy się plecami,
będziemy się poznawać
ustami i palcami.