Jedna z setek myśli.
Kilka razy próbowałam pisać coś z tego typu. Pisząc, próbuję chamować łzy ale nie wychodzi mi to. Peja, to wszystko sie zaczęło... Nie wiem czy mogłabym jeszcze nazwać Cię moim przyjacielem. Wiele sytuacji, brzydkich słów. Myślę, że to wszystko już nie powróci. Przecież to wszystko od ponad roku jest zniszczone. kto by pomyślał, że tak wszystko się potoczy? Na początku się nie lubiałyśmy. Próbowałyśmy nawiązywać jakoś ze sobą kontakt, ale nie udawało się. Z obcych osób na najbliższe osoby. Wiele lat znajomości, jednak to musiało stracić sens, musiało... Zróbmy 10-9 lat wstecz. Byliśmy dziećmi, nadal jesteśmy lecz dużo spraw zrozumiałyśmy, dojrzałyśmy. Wspólne zabawy, jazdy na rowerze, gry. Ponownie zaczęłyśmy się widywać 4 lata temu. Wspólne spacery, zdjęcia, rozmowy, sekrety, 'imprezy'. Od małego razem. Wspólne rozmowy, tańce, mogłyśmy gadać godzinami a i tak miałyśmy jeszcze milion tematów do rozmów. Potrafiłyśmy robić z siebie wariatki wszędzie, reakcje innych ludzi były dla nas nieważne, ważne było to, że się dobrze bawiłyśmy- razem. Zawsze się o mnie martwiłaś, nie dopuściłaś nigdy aby mi się stała krzywda. Zawsze każdego chłopaka ostrzegałaś "jak ją skrzywdzisz to Cię zajebie". Nie dopuszczałaś aby ktokolwiek się na mnie krzywo spojrzał. Nie musiałyśmy nic mówić aby się zrozumieć. To coś wspaniałego. Coś ponad przyjaźń. Najważniejszym było zaufanie, wierność. Czasem nie wychodziło, starałyśmy się, żeby było jak najlepiej. Pierwsze słuchanie rapu, RPS...
Kontakt się urwał.. do teraz.
Gdybym potrafił, cofnąłbym się w czasie
dzisiaj samotnie wódką rozżalenie gaszę
znałem Twoją wartość, nie wiedziałem, że Cię stracę
słyszysz mnie? To spowiedź, zdrowie wasze.