moja kochana 3 c,
klasa którą tak naprawde pokochałam dopiero teraz,
nie wyobrażam sobie dnia kiedy to po raz ostani zobaczymy się w sali 106,
nie wyobrażam sobie pożegnania z nimi,
ani tego że to już ostatnie kilka miesięcy w takim składzie.
ogólnie dzień badzo dziwny,
od rana mam wrażenie że żegnam się z całym światem, że tracę coś bardzo mi bliskiego, łzy bez przerwy cisną się do oczu
a uśmiech sam odwraca się w drugą stronę...
wiem, że wszyscy mnie wspieracie, jesteście i będziecie przy mnie 'o każdej porze dnia i nocy' za co bardzo dziękuje ale mimo wszystko nadal jest źle.
nie umiem sobie z tym wszystkim poradzic. po raz pierwszy w życiu niechce świąt, niechce wigilii ani całego tego świątecznego zamieszania, którego co roku nie mogłam się doczekać, na myśl o sylwestrze robi mi się nie dobrze a jeszcze bardziej przeraza mnie ostanie popołudnie 2008 roku spędzone w gabinecie psychologa.