Wybaczcie moje drogie, że odeszłam, a nawet się nie pożegnałam. Nawet nie podejmowałam takiej decyzji, to wyszło naturalnie. Wpadam tu czasem i czytam co u was, ale chyba już nie umiem być częścią tej społeczności. Nie chcę się już zapętlać w chorobie, a to miejsce jakoś pogłębia wszystkie moje złe odczucia względem siebie.
Co u mnie? Radzę sobie. Staram się jeść zdrowo, regularnie i ćwiczyć choć trochę. Czasem pobiegam, czasem pojeżdżę na rolkach. Obecnie zapisałam się na siłownię. Nie kieruję się już chorobą - zamknęłam bulimię za drzwiami i mimo, że czasami wpada przypomnieć mi o kompleksach to już jej nie wpuszczam. Nie wymiotuję. Nie przeczyszczam się. Nie mam zrywów do ćwiczeń. Staram się wszystko unormować i żyć normalnie.
Mimo to, mam poczucie, że trochę was zaniedbałam. To w sumie prawda, ale boję się tutaj wracać. Boję się, że to wszystko wróci ze zdwojoną siłą i wtedy już się nie pozbieram. Ale zawsze jestem dla was. Jeśli któraś z was ma problem, lub po prostu chce pogadać, pochwalić się czymś, nawet jeśli to tylko głupia nowa sukienka - nie krępujcie się. Prywatnie mogę wam wysłać profil na fb i naprawdę chętnie będę z wami rozmawiać. A jakby któraś potrzebowała dawki motywacji i pozytywnej energii przy okazji sprawdzając co u mnie będę tutaj: http://youremia.tumblr.com/
Na koniec chciałabym wszystkim wam podziękować za kilkuletnie wsparcie. Większe czy mniejsze - przez ten czas czułam, że mam się do kogo zwrócić kiedy wszystko się waliło. Dziękuję.
I trzymam kciuki za was wszystkie. Nie, nie życzę wam żebyście były chude. Życzę wam, żebyście były zdrowe. Żebyście jadły racjonalnie i żeby wszystkie wasze troski, lęki i depresje odeszły w niepamięć. Życzę wam pięknych, jędrnych i smukłych ciał. Życzę wam wspaniałej kondycji i główy pełnej pomysłów na zmienianie siebie. Zmienianie na lepsze.
Kocham,
yourebulimia