Myślę o szczęściu. Czym jest, gdzie można je znaleźć.. bo rzeczą oczywistą jest, że wszędzie, w każdej małej chwili. Teraz trzeba to skonkretyzować.
Myślę, że jestem szczęśliwa w tym małym momencie, siedząc w kuchni przy zapalonym świetle - oczywiście, aby nie psuć sobie wzroku przez światło punktowe, pijąc herbarę turecką z Niemców, do której smaku drugi raz próbuję się przekonać, mając po prawej książkę z pozaznaczanymi szczególnie przemawiającymi fragmentami.
Może w myśli narzekam trochę na brak towarzystwa. Zastanawiam się, co robi teraz moja Mama, która jest w drodze do małego miasteczka w Hiszpanii i jak wygląda o tej porze Lipsk, a może Leipzig, którego nigdy nie widziałam, z małej kawiarenki.
Czy M, wrócił już do domu z pierwszego z dwóch poznańskiego dnia, czy Anza uczy się budowy maszyn i słucha muzyki, co w ogóle może robić Hula - pewnie spędzać czas z Wu, bo co? No i jak Bundzowa skacze z Madziejem na koncertach.
Ćwiczyłam dużo. Gdybym ćwiczyła tak mądrze codziennie, to może byłabym dobrą pianistką.
Jutro spróbuję nauczyć się Bohemian Rhapsody, a wtedy my przy instrumencie to będzie już prawdziwy zespół, śpiewający swą ulubioną piosenkę! Będziemy mogli powtarzać ulubione fragmenty niezliczoną ilość razy ; )
Czytam księgę wciśniętą mi przez nie znoszącą sprzeciwu i niedosłyszącą panią z biblioteki gryfińskiej, którą zamykają właśnie na 3 miesiące. Nie sądziłam, że pierwsza lepsza księga ze współczesnej półki ma tak wiele wspólnego ze mną!
Czy w każdym razie każda ma aż tyle? Może to po prostu zbieg okoliczności, a może po prostu wszyscy ludzie myślą podobnie, w ich mózgach zachodzą takie same procesy chemiczne i podobnie odczuwają? W takim razie dziwne,
że nie ma między nimi zrozumienia. I nie ma niczego wyjątkowego. Wyjątkowymi wydają się rzeczy zwyczajnie z braku wiedzy. Bo przecież nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się tego, co myśli 6 793 800 000 ludzi, a tym bardziej ich wszystkich poznać. Dlatego pomysły, po-myśli się powtarzają, a to, że nie są znane w danym środowisku czyni je tam/tu nowymi.
- To wszystko przez tę książkę, w której autor przebiega skrótami myślowymi podobnymi do moich. Pisze o Mozarcie
i IX symfonii Beethovena, nawet o wspominanym przez Maxyma filmie "Co wydarzyło się w Madison County",
o studentach romanistyki, których w istocie kilku znam, a nazwa tego kierunku coraz częściej obija mi się o uszy.
Myślę, że życie jest na tyle krótkie, że mogę zajmować się tym co lubię, czyli muzyką. Z drugiej jest długie, więc zdążę zająć się jeszcze wieloma innymi rzeczami. Będę uczyć, będę grać, może kiedyś wyjdzie nawet pomysł z kawiarnią naszą albo w ogóle z graniem w kawiarniach. Lubię być muzykiem, jak coś mi wychodzi. Lubię też ćwiczyć - to takie rozwiązywanie nowych łamigłówek.
Dobra, nie gadam już głupot, bo zamiast pogody, to wpadam w rozdrażnienie.
A! Zdjęcie - znad morza z wyjadu akademii na koncert. Czułam się jak na wycieczce klasowej. I jadłyśmy smaczne lody czekoladowe (to najlepszy smak! czy ktoś się ze mną nie zgodzi? )