"Pisze pani na maszynie a b c przecinek"
Oto pierwsze zdjęcie z wyprawy tych wakacji. Skojarzyło mi się z pisaniem, nie takim materialnym jak to odręczne, nawet nie tak elektronicznym jak to, które tutaj wykonuję, ale czymś pomiędzy. Może właśnie dla tego "pomiędzy", w którym się znajduję.
To muzeum Pomarańczowej Alternatywy w Krakowie, czyli w skrócie mówiąc muzeum o PRL-u. Bardzo mi się w nim podobało i dowiedziałam się wielu nowych rzeczy o historii swojego kraju. Zwłaszcza o tym, jakie to akcje wyprawiała młodzież w tych czasach. Od malowania pomarańczowych krasnali na murach, przez ubijanie białek na ulicy, demonstracyjne objadanie się, sprzątanie, "klepanie biedy" po akcję przeciwko milicji, której fragment możecie zobaczyć na zdjęciu w tle, głoszącą "Precz z upałami!" - w czasie której U, często znikało sobie zamieniając się na słoneczko. : ] Warto było pochodzić i trochę poczytać, nie przechodząc obojętnie koło eksponatów.
Po chwilach szczęścia, kiedy wierzyłam już, że uwolniłam się od smutków i potrafię je kontrolować, zrobiło się nieciekawie.
Nie mogę przyspieszyć trybu nauki w drugim stopniu, stresuję się układaniem planów, martwię późnymi powrotami do domu, które będą teraz jeszcze następować, rozpoczęciem roku akademickiego, wszystko mnie boli, tęsknię, mam pms, stresuję też początkiem października i listopada. Na dodatek zadarłam z panią od KS-u w szkole muz. i mogę mieć kłopoty.
Znów kulę się na barłogu. Chcę, tak krępując moje ciało - zniknąć, ukryć się przed złem świata, stać się mniejszą od ziarenka piasku, obserwować tylko ludzi i być małą, szczęśliwą jego częścią.
Zamykam oczy - chcę przez to odciąć się od ponurych bodźców docierających z zewnątrz, ale nie mogę. One są we mnie, te myśli w mojej głowie i wypływają ode mnie.
Nie mogę doczekać się piątku, kiedy pójdziemy do kina, weekendu, przeprowadzki, bo będzie to tylko 20 minut autobusem!, uciekania z lekcji.