czasami w zyciu zdarza sie cos nieoczekiwanego czego nigdy bysmy sie nie spodziewali, dowiadujemy sie o tym od bliskich lub sami zupelnie niechcianie - wtedy jest najgorzej. cos co mialo byc tajemnica do pewnego - odpowiedniego momentu, stawarzamy pozory zupelnie nieswiadomych bo nie mozemy dac po sobie poznac, ze wiemy. cos co na poczatku przeraza nas i rodzi w glowie milion negatywnych mysli tego co bedzie, co moze byc,nieprzespane noce, wszystkie argumenty przeciw kazdy najczarniejszy scenariusz i w koncu koniec, cos z czym oswajamy sie z kazdym nastepnym dniem powoli przyzwyczajajac sie do tej mysli az w koncu zaczynamy widziec te dobre strony i pojawia sie ten lekki usmiech ktory zauwazamy dopiero po chwili i w koncu dostrzegamy pozytywy argumenty ktore przemawiaja za tym zdarzeniem w penym sensie radosc ktora pozniej jest juz pewna niecierpliwosc, oczekiwanie a nawet euforia tym wywołana ... az wkoncu jedno wielkie rozczarowanie czyms co moglo byc ale tego nie ma ... i nie bedzie. i znow pojawia sie ten smutek, żal ... ale rowniez ulga bo moje jest lepiej tak jak jest i tak jest łatwiej ... tyle emocji przez cos co wlasciwie nie bylo przekazane dla nas o czym wlasciwie wogole mielismy nie wiedziec.
+ sorry za jakies błędy