Po kolejnym weekendzie spędzonym w pracy przypomniało mi się o tym plakacie który wygrzebałem gdzieś z sieci. Nie dziwi mnie może sam fakt, że wszyscy wszystkim obrabiają tyłki za plecami, ale rozmiar zjawiska... Czasami wydaje mi się, że dla niektórych nie ma innych tematów rozmów. I choć sam nie jestem bez winy, to czuję sie winny kiedy ulegam stadku wron. Czy zawsze tak było, czy musi tak być? Nie pamietam, żeby kiedykolwiek bylo inaczej, a czuję, że jest to po prostu złe. Tylko jaka droga wyjścią? Separować się, nauczać? Pierwsza uliczka ślepa, druga to park samobójców. Wciąż nie umiem się odnaleźć w systemie ludzkich zależności. Regres.
tymczasem.