Jest wrzesień, a ja nie chodzę do szkoły. Nie jest aż tak bardzo dziwnie, tylko trochę. Ciągle trwają najdłusze w moim życiu wakacje, w których dzieje się naprawdę mnóstwo i nawet nie muszę wyjeżdżać, żeby się działo.
Może za wiele rzeczy mnie wzrusza? Wszystko pulsuje, wszystko mieni mi się w oczach i żyje, nigdy nie było tak mocno, jak teraz. W ogóle wyczuliłam się chyba na wszystko. Martwi mnie to, bo nie tylko piękno jest silniejsze, ból też. Chociaż tutaj chyba o to chodzi.
Przygotowania do wyjazdu ruszają. Rzeczy, rzeczy, rzeczy, organizacja, żeby rzeczy mieć i żeby niczego nie zabrakło.
Chociaż tak naprawdę to nigdy stąd nie wyjadę.
Zemdlałabym z wrażenia słysząc takie słowa. W 100% genialne.
Zaopiekuj się mną.