Popatrz jak wszystko szybko się zmienia,
coś jest, a później tego nie ma.
Człowiek jest tylko sumą oddechów,
wiec nie mów mi, że jest jakiś sposób.
Chciałbym coś wiedzieć teraz na pewno,
to moja udręka, to jej sedno.
Wiem tylko, że wszystko się zmienia,
coś jest, a później tego nie ma.
To nie ściema,
każda historia ma swój dylemat.
Ma swój początek i koniec jak poemat,
nowy temat, kreci i nęci, a później umiera.
Nic nie trwa wiecznie, niebezpiecznie
jest wierzyć w to, że coś trwa wiecznie.
Dobre momenty, jak fotografie,
zbieram w swej głowie jak w starej szafie.
Mogę się chyba w końcu pochwalić?
Zmieniłam się!
Jestem odważniejsza, robię rzeczy, o których nigdy wcześniej bym nawet nie pomyślała.
Moje życie kwitnie - z chwilą nadejścia świąt i odpoczynku stwierdziłam, że mogę wszystko!
A żeby było jeszcze lepiej - stwierdziłam, że mogę więcej!
Wreszcie dotarła do mnie informacja o mojej wartości - czuję się ważna!
Jestem ważna dla innych, zaczęłam być ważna dla siebie :)
Głupi instagram pokazał mi, że mam po prostu fajne życie...
Przejrzałam sobie wszystkie zdjęcia i nie mogłam dojść do innego wniosku.
Mam mieszkanie - wynajmowane, ale mam, które uważam za przytulne i do którego lubię wracać.
Mam kogoś w tym mieszkaniu, kto się o mnie troszczy i kto codziennie daje mi buziaka i mówi, że mnie kocha.
Mam studia dzienne, które co prawda są lipne i ciągle się nad nimi zastanawiam, ale zobaczymy po pierwszej sesji czy dalej bede je ciągnąc :P Chociaz pewnie tak :P
Mam na tych studiach koleżanki, z którymi mogę się pośmiać i miło spędzić czas.
Mam pracę, którą wręcz uwielbiam, do której chcę chodzić i która mnie spełnia.
Mam w pracy koleżanki,które są super i sprawiają, że w pracy jest jeszcze fajniej.
Mam wszystkie rzeczy z mojej listy, które koniecznie muszę mieć i mam również te, których potrzebuje mniej.
Mam zdrowie - nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam choćby katar, a te groźniejsze choroby na szczęscie trzymają się ode mnie z daleka :)
Mam w lodówce dobre jedzenie, które mi smakuje i jem to na co mam akurat ochotę.
Piszę to i nie wierzę... Czyżbym miała idealne życie?
Kochani czytelnicy - naprawdę mam udane życie. Wiadomo, że jest kilka spraw, które psują ten sielankowy obraz, ale nie zamierzam się z nimi obnosić i psuć sobie to co teraz czuje.
A czuje .... szczęście.
Myślę, że to otoczenie dzieci i ich bezwarunkowa akceptacja poprawiły te niedociągniecia we mnie.
Wiadomo - ludzie mnie lubią i nie lubią. Jak mnie lubią to super - trzymajmy się razem, pomagajmy sobie, wspierajmy się i bawmy. Jesli mnie nie lubią to trudno - gadaj sobie co chcesz, obsmaruj mnie z kim tam sobie chcesz - w 80% to do mnie nie dojdzie, wiec nie mam co się przejmować, albo po prostu trzymaj się ode mnie z daleka. Wokół mnie też są ludzie, do których nie czuję sympatii.
Zaczęłam dostrzegać ostatnio drobne gesty i pomoc. Życzliwą odpowiedź, poczęstowanie cukierkiem, zaproszenie do wspólnego wyjścia, podanie pilota czy poświęcenie czasu.
Naprawdę multum tego wokół mnie i ja też chcę być tak postrzegana przez innych.
Nie wykorzystywana, bo się nie dam, ale odbierana jako pozytywnie nastawiona.
Myślicie, że to będzie dobry cel na kolejny rok?
Wydaje mi się, że nigdy nie zwracałam na to uwagi i robiłam rzeczy, które były wygodne dla mnie.
Muszę chociaż trochę zwalczyć mój egoizm i materializm.
Na koniec tej notki muszę się pochwalić: jednym z moich celów było mniej się stresować - i chociaż plan był do czerwca to mi się udało to dopiero w grudniu!
Nie pamiętam kiedy się szczegolnie mocno denerwowałam przed czyms, chyba tak pośrednio na Zjezdzie Hufca jak mialam powiedziec cos o sobie, ale nie byl to taki paraliżujący strach :P
Ostatnio prowadzilam szkolną impreze przez mikrofon i było super! Dostałam potem sporo ciepłych słów o organizacji :) Poprawiam się :P
Naszła mnie ochota na napisanie tu czegoś, chociaz wiem, że kolejne notki za kilka dni - trzeba podsumować rok i napisać swoje cele :)
Do usłyszenia!