wszystko jest dzis jakby bardziej przejrzyste. kiedy sięgam po poduszkę i położywszy ją na podłodzę dosiadam ją, wiem, że właśnie to robię. patrzę w lustro i widzę każdy najkrótszy włos wyrastajacy z mojej głowy, jestem nawet w stanie dojrzeć ich cebulki. godzina dzieli sie na cztery kwadranse, jest ściśle zamknięta w nawiasach, nie wymyka się. pamietam kiedy było dziś południe i pamiętam moment, w którym na zegarku ujrzałam godzinę jedenastą dziesięć. włączyłam swervedriver i wzięłam spory arkusz papieru, sięgnęłam po najlepszy ołówek jaki mam i próbowałam narysować obraz z mojej głowy, ten który ostatnie kilka dni pcha mnie w miejsca, w których mnie dawno, a może nawet nigdy nie było. rezultat komiczny, ale nie przejęło mnie to, bo jestem ucieszona, że wiem co czynię, że mgła z moich oczu i rozumu choć na chwilę się osunęła.