Nie wiem czy później będę mieć czas, więc...
Oficjalnie chciałam pożegnać 2015. Pod wieloma względami ten rok był na pewno dobry. Wiele się u mnie zmieniło, choć pewnie tylko pozornie. Dużo rzeczy mimo wszystko nadal nie jest jak trzeba. To trochę frustrujące, że z roku na roku zmienia się wiele, a praktycznie prawie nic. Co z tego, że dorastamy. Co z tego, że jesteśmy o rok starsi, skoro nadal popełniamy te same błędy. Co z tego, że wydaje nam się, iż życie pędzi w dobrym kierunku. Że czujemy się w jakimś stopniu spełnieni i usatysfakcjonowani. To nadal nic. A może wszystko. Nieistotne.
Ważne jest aczkolwiek to, że stoję w dobrym miejscu. W dobrym punkcie. Na twardym gruncie. Nie stąpam już na cienkiej linii. Nie podejmuję też decyzji zbyt pochopnie. To zdecydowanie jest dobre.
Nadal jestem tym samym człowiekiem i właśnie to uświadomił mi ten mijający już rok. Dowiedziałam się, jak wiele może się zmienić, jak bardzo można odwrócić swój punkt widzenia, a nadal być tą samą osobą. Dziwne, co?
Chyba zabiłam w sobie buntowniczość. Chyba nadal za bardzo mi zależy. To niestety wcale się we mnie nie wypaliło, chyba nawet dało o sobie znać bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Staram się nie budować wokół siebie muru, ale on już powstał. I nie mam odwagi go zniszczyć. Chyba za bardzo boję się go stracić.
Nadal moje decyzje nie są dobre, ale czy istnieje złoty środek?
Nie wiem czego mogę życzyć sobie i wam. Może wytrwałości, siły, żeby walczyć, ogromu miłości, bo zdecydowanie się przyda, w tym jakże ,,cudownym" życiu. Może jeszcze odrobiny radości i optymizmu i dużo chwil refleksji.
No i zdrowia. Wszystkie inne problemy dadzą się rozwiązać. W końcu jeszcze ich tyle przed nami.
Zrozumiałam, że nie da się ich nie mieć. Złudne. Niestety.
Więc 2016, bądź dla nas dobry. To wystarczy.