Ludzie się do mnie zrazili i nikt nie chce zostać moim modelem. (Własnie, może ktoś z Was ma ochotę?) Szczególnie chłopcy. Oni mają jeszcze większe zahamowania niż dziewczyny i są bardziej wstydliwi, niż się przyznają. Jedynym facetem, który pozwala mi robić sobie zdjęcia jest Młody (który siedzi teraz na koloniach w górach i wcale, ale to wcale za mną nie tęskni), ale to też tylko wtedy, kiedy mamy akurat dzień rozejmu, albo zachęcę go kasą. No i w sumie nie powinnam się dziwić. Moje posrane pomysły czasem mogą wprowadzić co najmniej w osłupienie. Ale to nie moja wina, że kiedy trzymam aparat w dłoni wszelkie hamulce puszczają i przestaję zwracać uwagę na opinię ludzi. Może dlatego przy pierwszej sesji z nową osobą proszę, by się rozluźnił, otworzył na mnie i nowy nurt pomysłów, a zdjęcia wyjdą same.
Mam ciekawą wizję, która od dawna siedzi mi w głowie, ale moja etatowa modelka (czyt. moja boska siostra) ciągle się wykręca. No i słońca nie ma, a jest mi niezbędne, ale to chyba dobrze. Inaczej siedziałabym w moim zakątku i wkurwiała się, że taka okolica nie jest wykorzystywana z należyty sposób. A tak wkurwiam się na larwy, że idą mi w ziemię.
I gitara.
Zjem arbuza, którego męczę od godziny i spadam na rower.