Ech
Ostatnio jest naprawdę ciężko. Lista zadań długa. Bardzo. Na bieżąco dochodzą kolejne, nic nie ubywa. Rezultatów nie widać. Jakbym stała w miejscu. To chyba jest najgorsze - brak haczyków na liście.
Aż do dziś.
Mój Wielki Plan doszedł dziś do decydującego punktu i jest! Widać rezultat! Po tylu latach w końcu poprawa! Ulga jak cholera. Morale podskoczyły, 5 lat mniej w mózgu. Ryj sam mi się śmieje. Łańcuchy, które przez tyle lat nosiłam i do których niestety przywykłam, dziś opadły u pani Ewy z głośnym brzękiem.
Ech
Widoczek z okna. Chmury gdzieś nad górami. Pokochałam latanie całym sercem.
A i dziś juz nie mam się za co nienawidzić.
Mój mózg znowu jest grzeczny.
Przyczyna niesubordynacji była żałosna, choć w jakimś stopniu się rozumiem. Ale po to jest Mój Wielki Plan, żeby takim sytuacjom z czasem zapobiec. Cieszy tym bardziej, ze nie tylko na mnie pozytywnie wpływa.
Nawet Kiciambra zaczął zachowywać się jak na kota przystało i śpi na moich kolanach.
A jutro koncert!