Pracuje z domu. Do odwolania. Teraz przerwa.
W sumie fajnie, zero makijazu, przez caly dzien siedze na sloncu, chodze w papciach, mam dwoch pomocnikow (ktorzy opieprzaja sie bardziej ode mnie, kochanie Kicis).. tylko nie ma z kim porozmawiac. Tylko wieczorem kilka godzin z nim, a polski znowu zapominam. A jak ktos wychowal sie w takich warunkach, w jakich wychowalam sie ja, bycie samemu jest przerazajaco nienaturalne.
I wiesz, co? Po tylu miesiacach i wylewaniu zalu na temat doroslosci, ciesze sie w koncu, ze przychodzi. Po ostatnich wydarzeniach nie moge sie doczekac, kiedy bede miala te kilka wiosen wiecej. Ale Rodzicielka ciagle powtarza: to przyjdzie, nie martw sie, ciesz sie mlodoscia. A jako ze Rodzicielka ma w takich sprawach zawsze absolutna racje, poslucham jej rady.
Nie moge sie doczekac, kiedy znowu ruszymy naszym Brudnym Harrym w swiat. Mam ochote jechac setki kilomektrow, zeby dotrzec gdzies, gdzie jest inaczej.Jeszcze parenascie tygodni, zrobi sie cieplej, zrzuce zimowe opony, On ureguluje projekt i znowu bedziemy wolni.
Sesja prawie zakonczona. Nigdy nie bylam tak blisko stypendium naukowego i gdybym tylko to zaplanowala, zmusilabym sie do nauki tej cholernej rachunkowosci, zamiast przyjac zaliczenie od tak.
No ale coz. Nie planowalam, nie bedzie bolalo, jak sie nie uda.
I tak jestem z siebie dumna z powodu matematyki inzynierskiej i statystyki.
Szkoda mi tylko tych weekendow, gdzie siedzimy osobno. Tyle rzeczy moznaby zrobic. Nawet leniuchowac razem. Ale nie. Inzyniera mi sie zachcialo.
Choc prawde mowiac logistyka jest ciekawa i troche sie nia jaram
Jest fajnie :)