bezsilność
To pierdolone uczucie, które gnębi mnie już od dłuższego czasu. Chciałabym pomóc mu, chciałabym wyleczyć go z tej chorej (nie)miłości. Kurwa, chciałabym zapomnieć, kim jest on. Mimo młodego wieku musimy podejmować tak trudne decyzje. Mimo wszystko musimy być silni. Mimo wszystko musimy ukrywać swe uczucia przed światłem dziennym. W sumie chuj w to. W przeciągu ostatniego tygodnia wiele się zmieniło. Kurwa. Chciałabym go, jego miłości, jednocześnie nie chcąc. To chore, nie chce zniknąć mi z pamięci. Wszystko takie niepewne, setki szczerych słów. I mimo tych wyjaśnień nie mogę wydusić ze swoich strun głosowych ani jednej, pierdolonej litery. Oddałabym wszystko, aby ta cała sytuacja potoczyła się inaczej. Powieki z godziny na godzinę są coraz cięższe, moje dłonie siegają po coraz to gorsze rzeczy. Czy ze mną wszystko w porządku? Zauroczenie, zakochanie, miłość? "Czy jak to się nazywa"
Pragnę jego szczęścia, nawet kosztem siebie samej. Rozpadam się, próbuję posklejać sobie to wszystko. Chuj, to rozrywa mnie od środka. Strata, besilność, smutek i rozpacz. Czasami tak trudno komuś pomóc. Chciałbyś podać pomocną dłoń, ale nie możesz, bo sam siedzisz po biodra w tym bagnie. Boję się, żyję w niepewności, w bezsilności. Kurwa, Boże daj mi więcej cierpliwości.
Pieprznij mnie w twarz.