Wchodzę w kościół od tyłu, a tam schody. Jedne w górę, jedne w dół. Zza tych w górę wyszło małżeństwo, przechodząc koło mnie kobieta rzecze z przejęciem: na górę już nie wejdziesz. Zamknięte.
To co mi pozostało? Zszedłem na dół, do kibla, gdzie ciągle gasło światło.
A jak już załatwiłem com miał załatwić, tom poszedł na mszę. A tam ksiądz mówi, że tylko prawi i dobrzy dostąpią światłości, a źli i zagubieni błądzić będą w ciemnościach
ech