jesienne zachody slonca sa coraz bardziej żarliwe. czerwień uspokoja moja dusze.
niekonczaca sie chęc bycia.
coraz więcej szczescia rozpraszjacego cienie.
nie wiadomo kiedy zaczelismy uświadamiac sobie, że nie jestesmy jednostkami, tworzymy spojna calosc i chociaz jestesmy wolnymi elektronami krążacymi, błakajacymi się to w pewnym momencie uswiadamiamy sobie, ze tworzymy wpsolnote.
czym jest szczescie? kazdy ma swoja wlasna definicje. i chociaz czesto nie sa to zbyt wyniosle rzeczy to wlasnie one sprawiaja ze zycie jest piekne.
jesien jest piekna, w swoich kolorach, wspomnieniach, nostalgiach... w swoim wietrze, porannej rosie, ostatnim babim lecie... czując nadchodzącą zimę wchlaniamy ostatnie gorace promienie slonca, ktore okala nasza twarz budując cos niezmierzonego. miejmy nadzieje, że da nam ona wiele dobrego...
czegoz chciec wiecej? moze nie wymagajmy WIĘCEJ ciesmzy się z tego co jest, bo nie wiadomo, może za chwilę bedize mniej. zawsze niech coś sprawia, ze na ansyzhc twarzach pojaiwa się szczery usmiech.
enjoy !