ROZDZIAŁ 3.
W celi razem z Blake czekałam ponad godzinę zanim przyjechali po nas opiekunowie. Blake była nadzwyczaj spokojna, chyba dlatego, że prochy działały i jej rodzice wiedzieli, że jest w nałogu. Ja natomiast tak uproszczonej sytuacji nie miałam. Gdy zobaczyłam policjanta, który otwiera drzwi pociągnęłam Blake i razem z nią wyszłam z celi. Na korytarzu już czekała Paulla. Była zawiedziona, widziałam to. Przyjaciółkę zabrali jej rodzice, a ja poszłam do samochodu z Paullą. Nic nie mówiła, nie patrzyła na mnie, nawet na jej twarzy nie pojawił się żaden uśmiech, ani grymas. Nie mogłam tego znieść. Chyba wolałabym już gdyby na mnie porządnie nakrzyczała. Może wtedy by mi ulżyło. Gdy dojechaliśmy do domu weszłam pierwsza kierując się w stronę schodów.
- Stój. - usłyszałam od Paulli i wróciłam do niej patrząc na nią uważnie. Jej wzrok nie wróżył niczego dobrego. Położyła przede mną papiery. Spojrzałam na nią nie wiedząc co mam powiedzieć. Przeczytałam kartkę po kartce, słowo po słowie i nie wierzyłam w to co czytam. Paulla zgodziła się, żeby zabrali mnie z powrotem do domu dziecka jednak bez Joniiego. Na dole widniał już jej podpis. Było też miejsce na mój. Rzuciłam papiery na stół.
- Paulla mieszkam z tobą od dwóch lat, a teraz tak po prostu chcesz mnie oddać do domu dziecka i odebrać mi Joniiego, jedyną bliską mi osobę ?
- Oj proszę cię. Nie wpieraj mi, że teraz Jonathan tak bardzo się dla ciebie liczy.
Nie wierzyłam w to co powiedziała. Jak mogła sądzić, że mój brat niewiele mnie obchodzi. Ciekawa byłam ile on dla niej znaczył. Sama nie mogła mieć dzieci, a praktycznie ja zawsze się nim zajmowałam bo ona miała konferencje, zebrania w pracy i spotkania z przyjaciółmi.
- Co proszę !? To ja przez te trzy lata od wypadku rodziców byłam dla niego matką. To ja się nim zawsze zajmowałam podczas gdy dla ciebie bardziej liczyło się to całe wyrafinowane towarzystwo od nas. Miałaś nam zastępować matkę, miałaś dać miłość Joniiemu, przynajmniej mu. Zawsze miałaś łatwo nie ? Od dziecka dostawałaś to co chciałaś. Ja straciłam rodziców w wieku 15 lat i już więcej ich nie zobaczę. Teraz jeszcze sprawisz, że już więcej nie zobaczę Joniiego. Nie możesz tego zrobić, nie masz prawa ! - wykrzyczałam patrząc prosto w jej oczy. Nie nawiedziłam jej, od tej pory była dla mnie najgorszą osobą na świecie. Po moich słowach nawet nie drgnęła. Dalej miała kamienny wyraz twarzy. Nie poruszyła się nawet o centymetr.
- Dociera coś do ciebie blondynko ? - wysyczałam przez zęby patrząc na nią. Chciałam, żeby coś zrobiła. I wtedy pierwszy raz odkąd byłam u niej dostałam w twarz. Spojrzałam na nią i przedarłam papiery na pół uciekając do swojego pokoju. U góry na schodach stał Jonii i wpatrywał się we mnie z przerażeniem. Otarłam łzy z policzków i wzięłam go na ręce zamykając się z nim w swoim pokoju. Posadziłam go na łóżku i wyjęłam z szafy swoją torbę. Zaczęłam pakować do niej ubrania i resztę moich rzeczy. To samo zrobiłam z ubraniami brata. Nie mogłam go tutaj zostawić, nie mogłam pozwolić by został z Paullą. To był mój brat, moja rodzina, a dla niej tylko zabawka. Zapięłam torbę przerzucając ją przed ramię. Wzięłam Jonathana na ręce i wyszłam przez okno. Pod ścianę podstawiona była drabina. Weszłam na pierwsze szczeble i tak samo zrobiłam z bratem. Zeskoczyłam z ostatnich paru szczebli i wzięłam go na ręce uciekając jak zwykle tylnym wejściem. Paulla pewnie teraz rozmawiała przed telefon z jedną ze swoich przyjaciółek opowiadając jej o zdarzeniu ze mną i nie mając pojęcia co teraz robię. Poszłam do domu Blake. Jej rodzice wyjechali w służbową podróż, a ja musiałam przecież dać małemu schronienie i nakarmić go.
- Blake proszę, pomóż mi. Paulla chce mnie odesłać do domu dziecka, a Joniiego zatrzymać. Wiesz, że nie może tego zrobić. Nie może mi go oderbać. - nawet nie kontrolowałam tego co mówię. Przycisnęłam brata do piersi patrząc błagalnie na przyjaciółkę. Była zszokowana, ale wpuściła nas do środka. Posadziłam małego na sofie patrząc na Blake.
- Ale jak to chce cię oddać do domu dziecka ? To przez tą wpadkę z policją ? - spytała Blake łapiąc mnie za ramiona. Nie mogłam się uspokoić, a tym bardziej wydusić z siebie słowa. Przyjaciółka dała mi zapalić. Odwróciłam się od Jonathana by nie widział co robię. Gdy skończyłam spojrzałam na dziewczynę głęboko oddychając.
- Tak to przez tą sprawę. Ona totalnie ześwirowała. Kazała mi podpisać jakieś papiery o tym, że John zostanie u niej. Przecież nie mogłam się na to zgodzić. Wpierw na nią nakrzyczałam, a potem wyzwałam od blondynki i dostałam w twarz. Pobiegłam na górę, spakowałam się i uciekłam z małym. Mogę się u ciebie zatrzymać dopóki mnie nie dopadną i dopóki nie przyjadą twoi rodzice.
- Paulla przywaliła ci ? - spytała z niedowierzaniem Blake - Jasne, że możesz. Tylko muszę was gdzieś ukryć... Może na strychu. Mam tam taki swój mały kącik, a wy akuratnie się zmieścicie.
- Dziękuję ! - przytuliłam ją i odetchnęłam z ulgą. Powróciłam do Jonathana i wzięłam go na ręce zabierając na strych. Pokój nie był za duży, ale swobodnie zmieściłyby się tam dwie osoby. Położyłam Johna, żeby się przespał i razem z przyjaciółką wróciłam na dół. Usiadłam przy stole i przeczesałam dłonią włosy pozwalając by pozostały w nieładzie. Nie mieściło mi się w głowie, że to wszystko dzieje się naprawdę. Jeszcze przed godziną miałam dom, a teraz mieszkam na strychu u przyjaciółki. Na pewno Paulla zawiadomi policję, ale obiecałam sobie, że się nie poddam i nie oddam brata w jej ręce.
- I co zamierzasz zrobić ? - spojrzała na mnie zasmucona Blake. Sama nie wiedziałam co dokładnie mam myśleć, co robić. Wzruszyłam ramionami patrząc na nią.
- Na pewno tam nie wrócę.
- Tyle wiem, ale jeśli cię złapią ?
- Nie oddam dobrowolnie Jonathana. Tylko on mi został. Nie chcę mieć po nim tylko zdjęć, jak po rodzicach.
- Będzie dobrze, zobaczysz - przytuliła mnie Blake z lekkim uśmiechem. Nie potrafiłam jej odpowiedzieć na ten uśmiech. Przyjaciółka przyniosła po tabletce LSD. Wzięłam jedną na koniuszek języka i przymknęłam powieki uspokajając się i pozwalając by tabletka zaczęła działać. Poczułam się od razu lepiej. Otworzyłam oczy i spojrzałam na uśmiechniętą przyjaciółkę. Zauważyłam, że po jakimkolwiek narkotyku, ona zawsze była rozpromieniona i uśmiechnięta.
- Kim jest Matt ? - spytałam uważnie patrząc na dziewczynę.
- To mój kuzyn, a co wpadł ci w oko ?
- Nie, tak tylko pytam .
- Dobra, dobra. Ale mówię ci, gdyby nie był moim kuzynem dawno bym się za niego wzięła.
Zaśmiałam się z wypowiedzi przyjaciółki i westchnęłam. Blake była w moim wieku. Miała kruczoczarne włosy i trochę zaokrągloną sylwetkę, ale mimo to miała wielkie wzięcie u facetów. Nieraz nawet jej tego zazdrościłam. Ja byłam jej zupełnym przeciwieństwem. Łączył nas tylko wiek. Włosy miałam blond i byłam chuda, można nawet powiedzieć, że aż za chuda. Nie byłam chora, tylko po prostu miałam taką sylwetkę, a potrafiłam zjeść nawet dwa razy więcej od Blake. Moje rozmyślania przerwał wchodząc do domu Matt.
- Cześć - powiedział patrząc na Blake, a następnie na mnie.
- Hej, to Lena. Lena - Matt, Matt - Lena. - przedstawiła nas sobie Blake. Uścisnęłam chłopakowi dłoń czując jak przez moje ciało przechodzą przyjemne dreszcze. Rzuciłam tylko "Hej" i usiadłam z powrotem na swoim miejscu wparują się w przyjaciółkę która rozmawiała ze swoim kuzynem. Coś było nie tak... Jeszcze nigdy nie czułam się tak gdy uścisnęłam Matt'owi dłoń. Z jednej strony podobało mi się to uczucie, z drugiej jednak obawiałam się go.
__________________________________________________________________________________________________________
Klikać 'fajne', dodawać, komentować :*