`tu gdzie wolny jest wybór i trudno o decyzje,
trudno zachować dystans i precyzję.
trudno wybrać szlak, bo definicję
określają różnie, każdego z nas to przykre.'
diox/the returners.
a co jeśli ,
jeśli tak naprawdę wolę być sama?
radziłam sobie przez pół roku
bez faceta u boku.
były wzloty i upadki,
ale jednak utrzymałam się na powierzchni.
'praktycznie prawie' bez niczyjej pomocy.
/podziękowania dla tej z łączki za wiare we mnie
i mojej kochanej J. :*/
co z tego ze może miałam szansę ?
coś nowego, z kimś kogo nie podejrzewałabym
nigdy ,że mógłby nawet przez sekundę chcieć.
nie chodzi nawet o tą osobę ale chociażby sam fakt propozycji.
ale nie, nie nadaję się do tego.
chyba jeszcze nie.
zeby się rozmyślić za miesiąc czy dwa
i zburzyć komuś starannie ułożoną układankę?
zniszczyć pole nadzieji i szczęścia?
nie. tego nie chce.
od dłuższego czasu brakuje mi constasu.
rozdarcie pomiędzy tym co zrobić i co było by najlepsze.
ale nie stały związek.
może przelotne spotkania ,z kims kto
nie chce sie wiązac i zobowiązywać do czegokolwiek.
mimo wszystko chcę tej zwykłej bliskości (chyba jak każdy)
i oczekuje tego od drugiej osoby, nawet Ja.
i chyba tego mi najbardziej brakuje.
i nie chodzi tu o seks. bo tą przyjemność
łączenia się dwóch osób w jedność już
dawno wykasowałam z obecnego bytu.
złykła pierdolona bliskośc, czułość drugiej osoby.
a przedewszystkim jak narazie NADAL chcę być WOLNA.