Po mszy. Udałam się na wieczorną mszę, bo nie daje już rady siedzieć w czterech ścianach. W poprzednim poście wspominałam o śnie z pająkami, na początku mszy czułam jakby chodziło po mnie stado pająków a ksiądz na kazaniu wspominał o rzeczach, które mnie jakby dotyczyły, jakby wiedział, że taka osoba jest w kościele... o bólu, depresji, o tym jak ktoś nas rani...
Mimo to to była jedna najlepszych mszy, grali na gitarze, śpiewali... ksiądz opowiedział dowcip, przynajmniej przez tą jedną godzinę czułam się lepiej....