Po długiej przerwie, chyba rocznej, może nie...
Tęsknota... jest okropnym uczuciem, wszechobecnym, ogarniającym, otulającym dookoła i kiedy już złapie w swe objęcia - nie pozwala się wyrwać, bo ilekroć słyszysz - zapomnij, będzie dobrze, przeżyjesz... wiem, że nie, mam tego pełną świadomość, że nie da się zapomnieć, nie da się również jeśli się nie chce.
Nie mam prawa i ani nawet cienia przyzwolenia na to, aby zapomnieć, byłoby hańbą i okropieństwem dać ulecieć tym pięknym chwilom, poczuciu szcęścia i świadomości, że miało się w życiu wszystko. I gdy jest się pewnym, że się straciło to wszystko, nic już nigdy nie będzie takie samo, słońce już nie będzie tak samo świeciło, wiatr już nie będzie wiał tak samo, ani nawet uśmiech już nigdy tak szczerym uśmiechem się nie stanie.
Są takie chwile, zdarzają się niezwykle często, gdy ta niezagojona, ciągle jeszcze tętniąca krwią i łzami rana otwiera się, rozstrój emocjonalny jest nie do zniesienia, fala zimna zalewa od środka, łzy napływają do oczu i stajesz przed samym sobą, pęd życia i wszystkie obecne sprawy w jednej chwili zamierają... w głowie nie kłębi się już nic oprócz wspomnienia, oprócz narastającej w tej jednej chwili świadomości, która na ogół celowo spychana jest jak najgłębiej, świadomości, że nie jesteś i nie będziesz już szczęśliwym człowiekiem, że byłeś najszczęśliwszą osobą, po prostu niesamowitym farciarzem, a to wszystko się skończyło, tak łatwo, tak szybko i tak beznadziejnie błaho... tak żałośnie jak żałosna jest śmierć w swojej całej okazałości...