...

pozornie wydaje sie być lepiej.

niby wszystko sie układa. powinnam czuć ulgę, poczucie bezpieczeństwa, spokoju...

nie wiem.

może po prostu potrzebuje kogoś kto wytłumaczy mi jak wiele mam i jak szybko mogę to stracić ..

rozmowy z Bochrą pomagają, z innymi też.

Milo że sie interesują wgl ;]

ale i tak czuje pewnego rodzaju niedosyt ...

brakuje mi tu takiej jednej osoby, której jak już zdążyliście wywnioskować nie ma...

ale nie jej wina.

wiem ze wielu ludzi denerwuje i oceniają mnei po swoich obserwacjach ... normalne.

nie mam im za złe. w końcu to tylko ludzie.

mamy tak skonstruowany tok myślenia, że patrząc na człowieka stwarzamy sobie aluzję iż go znamy.

nie mamy mocy Boga i nie przenikamy innym do ich podświadomości, bezbłędnie wnioskując kim on jest ...

no ale. pomińmy.

irytuje mnie tylko to, że inni oceniają mnie nawet nie znając...

ale nie mam sie czym przejmować. no bo nie ma sie co zadręczać czymś co nie przynosi nam żadnych korzyści ani strat. to że jakiś tam człowiek, który chodzi sobie po mojej szkole i twierdzi że jestem jakimś niedojebanym emo wożącym sie jak na wybiegu ... a co ja kurde jestem ?!

gdy ktoś kogo nie znam mnie nie lubi to trudno, ani na tym nie trace ani nie zyskam, po prostu mam go w dupie.

gorzej jak krytykuje ktoś na kim mi zależy bo wtedy wymaga to głębszej analizy, ale może to i dobrze?

trzeba sie raz na jakis czas skarcić w duchu i powiedzieć sobie 'jestes idiotką' żeby nabrać do sb dystansu i nie popaść w samozachwyt... tak.

macie dość?

ja nie ale rozumiem xD

od czasu do czasu muszę sobie zrobić wykład ;D

Kocham was wiecie ? ;*