Ten wpis może być dość długi ..a więc od bardzo dawna wszyscy mówili mi, że jeśli nie zamknę przeszłości nie otworzę drzwi do przyszłości i może faktycznie mieli rację. Ciągłe porównania, wspomnienia czy myślenie jak to wtedy było i jaka to ja byłam wtedy nie miały sensu. Stałam w miejscu, mimo że uważałam, iż się poruszam. Tak naprawdę tkwiłam między zamkniętymi drzwiami zostawiając je wciąż niepotrzebnie uchylone. Zapomnieć mówią wszyscy i pierwszy raz tak naprawdę wzięłam tą radę do siebie, wzięłam ją zupełnie na poważnie. Zawsze wmawiałam sobie, że nie mogę i nie powinnam zapomnieć, a szczególnie nie to co było wspaniałe - tylko, że wspomnienia są piękne, ale często je idealizujemy gdy czegoś nie ma i to tracimy, a tak naprawdę jeśli podejmuje tą trudną decyzję i się z nimi rozstaje to oznacza to, że miałam swój powód i była ona słuszna. Bo kiedy stałam się zbędną i niepotrzebną to w zasadzie już wtedy nie powinnam rozważać innego wyjścia. Kiedyś jednak ciągle bolało, dziś pozostaje tylko twarzą, która znałam. Dziś wiem jak się zapomina - najpierw giną ostre rysy twarzy, potem zapomina się gęsty, sposób poruszania czy uśmiechania - wszystko zamazane, jak za mgłą. Wszystko usunięte, aby nie wracać, zwyczajnie. I nagle nie potrzebuje więcej pamiętać. I chociaż wciąż przed oczami mam Święta, które myślałam, że zawsze będą kojarzyły mi się tylko z jednym wydarzeniem nagle w grudniu mam przy sobie osobę, która obdarowuje mnie swoim cennym czasem, którego już nie odzyska i spędza ze mną minuty, godziny, dni.. gdy przestałam czekać na cokolwiek dostaje to o czym marzyłam.
Jego spojrzenie, gdy leżałam na Jego klatce piersiowej i gdy mnie tulił - tak bezcenne. Jak nic innego w świecie. To zadziwiające, że przez dwa lata nienawidziłam Świąt i nie miały dla mnie żadnego znaczenia i gdy myślałam o tych sądziłam, że będzie tak samo, a Sylwestra chciałam spędzić w pracy - teraz nie jestem już tego taka pewna.. gdy przed Świętami pojawiła się osoba która niczego ode mnie nie wymaga, wręcz przeciwnie - chce mi dać dużo więcej niż ja mogę dać jej. Bezinteresownie mnie naprawia, uszczęśliwia, chroni i nawet nie próbuje zmieniać, bo mam wrażenie że ceni za to jaka jestem naprawdę. Tak po prostu chce mi coś dać, tak po prostu lubi ze mną rozmawiać o wszystkim i mnie rozumie, martwi się i troszczy mówiąc, że nie zostawi, nie skrzywdzi wiedząc że nie mam już zaufania do takiego typu stwierdzeń pokazuje mi to dbając o mnie i sprawiając, że się uśmiecham czule całując w czňłko .. co sprawia, że też mam chęć odwzajemniać to wszystko, zaskakiwać i nawet obejrzeć mecz i interesować się nim, bo wiem jakie to ważne dla Niego. I tak po prostu jest obecny w moim życiu, bez warunków i zasad.. czy to nie magia pytam ? Mimo, że ktoś kiedyś już mnie zranił, skrzywdził i zdmuchnął jak domek z kart chciałabym znów zaufać, kochać, być i sprawiać, żeby On też się uśmiechał. To dla mnie bardzo ważne. I dziś rozumiem, że żadne pieniądze, prezenty czy kariera nie dadzą mi tego, co otrzymuje teraz.. a tak naprawdę nawet nie myślałam o czymkolwiek, nie liczyłam na to i nawet jeśli boję się ryzyka i zranienia, wiem że warto zaryzykować.. Nie chce stracić osoby, przy której nie muszę nikogo grać czy udawać i się zmieniać, bo wiem, że drugiej takiej mogę nie znaleźć, więc warto zawalczyć. Bez względu na konsekwencje, nawet jeśli kiedykolwiek będą..