Tydzień powoli dobiega końca, a ja nareszcie się za siebie zabieram. Zaczęłam intensywnie biegać i mam nadzieję, że wytrwam, że to nie będzie kolejny obraz mojego niezwykle irytującego słomianego zapału. Brak mi kogoś, kto by mi towarzyszył, a tym samym nakręcał i motywował. Czekam na telefon z Niemiec, powoli zaczyna mnie to wkurzać. Jeszcze tydzień, a odpuszczę i poszukam pracy tutaj. Perspektywa wyjazdu przeszkadza również w rozpoczęciu kursu na prawo jazdy. Po powrocie na pewno się zapiszę, choćby się waliło i paliło. Tymczasem korzystam z wakacji, to ostatnie takie dni. Dorywcza praca się skończyła, więc teraz poświęcam się słodkiemu nic nierobieniu lub nie mniej słodkiemu krzątaniu się po domu. I mam nadzieję, że na dniach się to zmieni, bo już powoli zaczyna nużyć.