Zrobienie komuś na złość to dobra motywacja? Czy wstyd mówić ?
Ponad rok temu poznałam X. Najpierw podchodziłam do niej z dystansem, jednak z czasem się zaprzyjaźniłyśmy. Nigdy nie znałam kogoś takiego. Zaascynowana jej osobą, podejściem do życia spędzałam z nią każdą wolną chwilę. Imprezy, wyjazdy. Ale nagle przestało być różowo. Wiecie kiedy? Gdy odkryłam przypadkiem, że nie jest w 100% fair wobec mnie. Może miała dobrą motywację, może chciała mi pomóc, ale ja poczułam się zdradzona. Jednak przełknęłam to. Tak samo jak to, że zawsze muszę ją przepraszać, czuć się winna. Ostatnio jest coraz gorzej. Zawodzi. Po prostu zawodzi. Widzę jej wady. Niedbalstwo, nieodpowiedzianość, egoizm, który tak bardzo zarzuca mnie. I co? Zauważyłam, że powoli staję się taka jak ona. Spóźniam się, nie dbam o siebie, pakuję się w kłopoty. DOŚĆ. Ja taka nie jestem. I stąd mój wstęp. Postanowiłam, że będę taka, jaka zawsze chciałam być. Wysportowana, z pasją, w fajnych ciuchach. I pierwsze kroki mam za sobą! To jest naprawdę ogromnie budujące. I nie wiem, czy kieruje mną chęć udowodnienia X, że jestem coś warta, czy jakaś kiełkująca niechęć do niej, czy po prostu chęć prowadzenia życia, o którym marzę.