I myślę, że myślimy podobnie nawet jak mamy inne życie.
Nie mam pojęcia co się wgl dzieje, poprostu orgia.
Strach przed tym co chcielibyśmy aby było, jest ogromny i to dyskwalifikuje nas z dalszej gry.
Prawda jest prawdą, pech pechem i nawet gdybym bardzo chciała coś zmienić, czasami lepiej abym odpuściła.
Dalsze przy tym konkretne i stanowcze kroki w niektórych sprawach są zbędne,
bo bywa również tak, że krok na przód spowoduje kilka kroków do tyłu.
Nawet jeśli warto zaryzykować w konkretnej sytuacji, to nie warto przy tym psuć czegoś,
co trwa już dłuuuższy czas, psuć czegoś, co ktoś budował od podstaw i warto zamilczeć i stłumić w sobie emocje.
Takie podejście jak to, nie jest odpowiednie, ale niestety momentami nie ma się innego wyjścia,
chyba, że uwielbia się wtrącać swoje szanowne 4 litery w cudze życie, rozpierdalać system w każdym znaczeniu.
Czasem warto dać sobie z czymś spokój aby później nie cierpieć 2 razy mocniej,
bądź nie mieć później żadnych niepotrzebnych problemów.
Wkurwiam się na siebie na tyle, aby móc stwierdzić, że to staje się u mnie codziennością
i nie wyobrażam sobie dnia bez tego.
Jeden największy powód, który nie pozwala mi działać w tym kierunku.
Tak łatwo jest przyzwyczaić się do człowieka, uwierzcie, że nie potrzeba na to zbyt wiele czasu,
zwłaszcza, jeśli od samego widoku dostajesz cholernych ciarek na rękach
a według mnie to oznacza bardzo wiele.
Zawodzę nawet samą siebie.
Chyba mam trochę dość, trochę nie oddycham, trochę umieram,
trochę tracę szczery uśmiech.