Angel cz.47
-Odsuń się od niego!-złość z niej kipiała
Tiara odskoczyła ode mnie jak oparzona po czym wybuchła śmiechem.
-A jak nie to co? Co mi możesz zrobić? Jesteś zwykłą grzeczniutką dziewczynką-kontynuowała
Wzrok Lary stawał się coraz bardziej wściekły. Jej dłonie zacisnęły się w pięści. Dopiero po chwili zauważyłem, że jej oczy z błękitnych zrobiły się czerwone.
Pierwszy raz widziałem Larę w takiej postaci. Odebrało mi mowę.
-Odsuń się!-wskazała gestem ręki w moją stronę
-Nie potrafisz nic więcej tylko rozkazywać i zakazywać mu. Nawet nie potrafisz dać mu tego co ja-zaśmiała się
-W przeciwieństwie do ciebie byłam w stanie zaoferować mu coś więcej niż dupę-widziałem, że Tiara przymruża oczy co oznacza złość-Dowodem tego jest ten pierścionek-wyciągnęła rękę w jej stronę-JA go dostałam, nie TY. Jesteś zwykłym karaluchem, który zatruwa życie i jedynym sposobem na pozbycie się go jest zabicie!-widziałem obsesję rodzącą się w oczach Lary, jej piękne włosy zaczynają unosić się do góry pomimo iż nie ma wiatru-Nienawidzę cię! Od tego dnia w którym pojawiłam się w tej przeklętej szkole. Odebrałaś mi pracę, wyśmiewałaś mnie! Znosiłam to cierpliwie, ale teraz dosyć tego!
Tiara zaczynała być cała czerwona i to nie ze złości.
-Co ty wyprawiasz?-była przerażona
Jej odsłonione ciało było krwisto czerwona, jakby za moment miała wytrysnąć z niej krew.
-Przestań to parzy!-wołała jednak wokół nas nie było ludzi, stałem tam wpatrując się z niedowierzeniem w to co się dzieje
-Lara..-jej włosy zaczęły przemieniać barwę w czarne niczym kruk
-Cierp! Tak jak robili to wszyscy wokół ciebie. Cierp tak jak ci, których raniłaś-brunetka zaczęła osuwać się na ziemię i piszczeć z przerażenia
-Lara!-chwyciłem jej dłoń, która oparzyła mnie
Co jest do cholery?
Byłem naprawdę przerażony.
-Lara, skarbie..-mówiłem błagalnie i w tym momencie spojrzała na mnie swymi czerwonymi jak krew oczyma, przełknąłem ślinę i kontynuowałem-Przestań, proszę-wyciągałem w jej stronę rękę nie bojąc się, że i tym razem się oparzę
Ponownie przeniosła wzrok na Tiarę. W jej oczach nie było już spokoju, troskliwości czy miłości. Teraz widniała jedynie nienawiść.
-Kochanie nie jesteś zła..nie krzywdzisz ludzi-widziałem, że ból Tiary ustępuje
-Pragnę żebyś cierpiała tak jak ja-podeszła do niej i chwyciła twarz zapłakanej dziewczyny, jej skóra nie była już czerwona, wyglądała prawie zwyczajnie-Nie zapomnisz tego bólu, lecz nie będziesz mogła nikomu o tym powiedzieć-przejechała palcem wzdłuż jej policzka zostawiając czerwoną kreskę i zaczęła biec, w połowie drogi rozkładając czarne jak noc skrzydła
Co powinienem robić? Zostać tu z Tiarą czy biec za Larą.
-Ona jest potworem-mówiła z przerażeniem wpatrując się we mnie jednocześnie trzymając za policzek na którym pozostał ślad
Nic jej nie będzie Podpowiadał mi rozum i bez dłuższego czekania ruszyłem za Larą.
-Gdzie jej szukać? Gdzie jej szukać?-Powtarzałem w kółko łapiąc się za głowę
Przebiegłem cały park rozglądając się wokół siebie. Nikogo tu nie było o tej porze. Co się dziwić-środek nocy. Zrezygnowany usiadłem na dużym kamieniu przy rzeczce, która opływała park.
W głowie analizowałem co się stało. Czy byłem na tyle pijany, żeby to mi się przywidziało? Nie! Lara pilnowała mnie z alkoholem. Nie pozwoliła mi się upić, więc to musiało być realne. Jednak jak?
Co się stało z moją Larą? Nigdy w życiu nie widziałem jej takiej. A jej skrzydła? Kiedyś, gdy wracałem z klubu widziałem ją w białych barwach. Teraz były czarne.
Wiedziałem, że potrzebuje mnie tak jak ja jej. Teraz to ja musze ją uratować.
28 PAŹDZIERNIKA 2017
1 LIPCA 2017
7 MARCA 2017
5 MARCA 2017
4 MARCA 2017
2 MARCA 2017
1 MARCA 2017
26 LUTEGO 2017
Wszystkie wpisy