"Spotkamy się kiedyś u studni"...
Ludzie przychodzą i odchodzą, jedni są dla nas ważni, inni mniej, a jeszcze inni w ogóle. Z odejścia jednych wręcz się cieszymy, lub nie sprawia nam to różnicy, natomiast problem pojawia się, gdy opuszcza nas ktoś bardzo cenny i cierpimy. Tylko szkoda, że prawdziwą cenę człowieka widzimy dopiero, gdy go już nie ma przy nas. Wtedy rozumiemy ile straciliśmy, jesteśmy znów trochę bardziej samotni. Szkoda tak.
Wiatr grał samotnie, gałęzie przygrywały mu do taktu. Niebo na moment zajaśniało, zrobiło się bardzo jasno pomimo późnej, tak przez nas lubianej godziny. Zawiało ciut za mocno,zrobiło się ciut za zimno, a gruby, wełniany i mocno podniszczony już sweter, który czeka z niecierpliwością, aż zostanie naciągnięty po same stopy czekał głęboko zakopany w szafie. Czekał na swoje lepsze dni. Kropla herbaty przystawionej do warg rozpoczęła swą wędrówkę i miast trafić do ust spłynęła po podbródku trafiając w końcu na parapet, tuż obok regularnego kształtu przypominającego o odkładanym kubku. Truskawkowy aromat bił z ogromnego, niebieskiego naczynia i trafiając w nozdrza przypominał o lepszych dniach. Herbata nie smakowała dziś tak dobrze jak zwykle, wśród zapachu letnich truskawek, słońca i czegoś tajemniczego wyczuwalny był smak tęsknoty. Tęsknoty za lepszym wczoraj, za czymś pewnym i niezmiennym. Za czymś stałym, na zawsze. Pod powiekami przemykały najróżniejsze obrazy,coś co już było, i co najpewniej nigdy nie wróci, a szkoda bo przecież to było dobre. Nadeszło uzmysłowienie sobie, że tak dobrze jak wtedy już nie będzie, nie dają przecież rady sobie po raz kolejny zaufać...
...i było jej najzwyczajniej w świecie smutno. Wiatr ucichł, a herbata wystygła.
[Trzeba bardzo uważać zanim nazwiemy kogoś przyjacielem.]
/ a w piątek lecimy!
We dwoje, czyli tak jak lubimy najbardziej.
Nie mogę się doczekać& ale pociągu na Woodstock też ;-)/