Odejść stąd jest równoznaczne ze skreśleniem własnej osobowości.
Odeszłam i ja, stając się wrakiem człowieka w świecie ludzi, niepotrafiących radzić sobie z własnymi problemami.
Chcieli mnie zabrać na swoją stronę, odmówiłam. Jestem nikim, nigdy już nie należę. Puste spojrzenie, twarz bez wyrazu i ciało, okropne, tak bardzo zaniedbane, objęte w sidła bulimii. Codziennie umieram od nowa, z trudem otwieram oczy o poranku, ratują mnie prochy, których nie mam od dłuższego czasu. Nie potrafię żyć jak dawniej i nie jestem tą samą Cass, a nawet nie zasługuję na to miano, bo ona była silna zawsze, a ja chyba nigdy silna nie byłam. Przepraszam aniołki.
#tak ciężko mi było dodać tą notkę, tak ciężko przyznać się do tego, że upadłam najniżej jak tylko mogłam, tak ciężko, jednak od dwóch dni przeglądam wasze wpisy i widzę waszą siłę i to mnie w malutkim stopniu podbudowuje, nie wiem co pisać, bo tak mi przykro...