Spięła włosy w kok. Jeden loczek jak zwykle gdzieś się zaplątał i nie wpiął się w gumkę.
Zgasiła wszystkie światła. W pokoju unosił się tylko smród po fajce.
Opadła na łóżko. Pościel była pachnąca i taka delikatna. Na jej nogach
aż mojawiła się gęsia skórka. Spojrzała na telefon. Od tak włączyła ich piosenkę.
Uśmiechnęła się bo wiedziała, że zawsze wtedy byli razem.
Gdzieś tam na jej policzku pojawiła się łezka. Ale tylko jedna.
Nic szczególnego w niej nie było. Była taka sama jak miliony innych łez wylanych przed snem.
Spojrzała sobie na niebo. Było już dość późno więc gwiazdu urządziły koncert.
Świeciły z całych swoich sił. Odsunęła klapkę od telefonu i w jej rękach pojawiła
się żyletka. Jej najlepsza przyjaciółka. Opowiedziała jej znowu tą samą historię, którą
powtarza jej każdego dnia. Uśmiechnęła się do niej. Zamaszystym ruchem dłoni
przejechała po zimnym biodrze. Po bliznach, które są już tam od 17 dni. Przejeżdżała
tak jeszcze siedemnaście razy. Tak bardzo nie nawidziła liczby siedemnaście.
Położyła na to kawałek roli. I znowu poleciało jej kilka łez. Wyłączyła muzykę. Rozpięła
koka, zapaliła światło i znowu była tą samą Natalią co kiedyś. Na pościeli pojawiło się
kilka kropli krwi, ale to nic. Zapaliła kolejnego papierosa, tak żeby poczuć się jeszcze lepiej.
Podeszła do okna i czuła jego zbliżające się kroki. Czekała aż ją dotknie czekała aż obejmie.
Odwróciła się i wiecie co? Nadal była sama z papierosem w ręku.
KAŻDY DZIEŃ JEST TAKI SAM.